Do ataku na ratowników pogotowia doszło w nocy z 22 na 23 marca na ulicy 11 listopada.
Jak przekazała Irmina Sulich z komendy na Pradze Północ, z ustaleń policjantów wynikało, że załoga pogotowia "wykonywała swoje obowiązki służbowe".
"W pojeździe była matka z dzieckiem"
- Zostali wezwani do dziecka, które gorączkowało. W trakcie badania, kiedy w pojeździe była matka z dzieckiem, do karetki podszedł pijany mężczyzna, który zachowywał się bardzo agresywnie. W pewnym momencie chwycił cegłówkę i rzucił nią w kierunku karetki, co spowodowało wybicie szyby, po czym wandal oddalił się z miejsca zdarzenia - przekazała policjantka.
Dodała, że na drugi dzień zostało przyjęte zawiadomienie dotyczące uszkodzenia mienia. - Straty zostały wycenione na 8500 złotych - wyliczyła.
Nie miał stałego miejsca zamieszkania
Informacja trafiła do policjantów z Pragi Północ. - Jak się okazało, sprawcą całego zdarzenia był ojciec dziecka. Funkcjonariusze znali jego tożsamość, lecz utrudnieniem było to, że mężczyzna nie posiadał stałego miejsca zamieszkania - zaznaczyła Sulich.
Wskazała, że dzięki dzielnicowym udało się ustalić, gdzie może przebywać sprawca całego zdarzenia. - Mężczyzna już po kilku dniach był w rękach policji. 28-latek został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzut zniszczenia mienia i narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu kierowcy karetki - poinformowała.
I podsumowała: - Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów. Decyzją prokuratora został objęty policyjnym dozorem, teraz musi stawiać się w komendzie siedem razy w tygodniu.
Autorka/Autor: katke/ran
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: warszawa@tvn.pl, KSP