Do niebezpiecznej sytuacji doszło w sobotę około godziny 17. Śmigłowiec LPR był w drodze powrotnej z misji. Znajdował się na północny wschód od Warszawy, nad powiatem wołomińskim, gdy jego załoga została oślepiona.
- Osoba, która świeciła laserem, trafiła w twarz ratownika medycznego, który siedział z przodu z pilotem - relacjonuje w rozmowie z tvnwarszawa.pl Katarzyna Gawęda z LPR. - Pilot natychmiast po zauważeniu wiązki lasera, obróciła śmigłowiec i zmieniła kierunek lotu. Tak wyglądają nasze procedury na wypadek takich sytuacji. Załodze udało się bezpiecznie wrócić do bazy - dodaje.
Zaznacza też, że ratownik medyczny przez pewien czas nie czuł się najlepiej. - Widział powidoki, cierpiał na zaburzenia widzenia. Te dolegliwości, na szczęście, przeszły samoistnie - mówi Gawęda.
LPR zapowiedział, że zamierza zgłosić sprawę na policję. Zostanie również powołana wewnętrzna komisja, która wyjaśni okoliczności sobotniego zdarzenia.
Jak poinformował we wtorek Tomasz Sitek z Komendy Powiatowej Policji w Wołominie, funkcjonariusze nie otrzymali jeszcze zawiadomienia. - Czekamy na zgłoszenie od kapitana statku, który dokładnie wskaże nam miejsce tej sytuacji - mówi.
I dodaje, że do niebezpiecznego incydentu doszło na granicy Marek i Ząbek. - Policjanci prowadzą wstępne czynności operacyjne. Dzielnicowi rozpytują osoby i dokonują rozpoznania - podaje.
Jak dodał, po wpłynięciu zgłoszenia funkcjonariusze będą mogli podjąć "określone czynności wyjaśniające."
Kolejny taki incydent
To nie pierwszy raz, kiedy załoga LPR została oślepiona światłem lasera. We wrześniu, w okolicy Starych Babic wiązka światła trafiła w twarz doktora Mariusza Mioduskiego. Lekarz doznał uszkodzenia w lewym oku, na prawe również źle widział. Jak przekazała nam Gawęda, mężczyzna do tej pory nie wrócił do pracy na pokładzie śmigłowców.
Eksperci takie zabawy laserem komentują krótko i ostro. - To jest tak, jakby w ciemności ktoś nagle zapalił ostre światło. To można tylko nazwać jednym słowem: kretynizm - mówił we wrześniu Cezary Orzech, rzecznik prasowy Katowice Airport.
Oślepiony personel medyczny nie będzie mógł udzielić pomocy pacjentowi. Skutkiem może być nie tylko nieodwracalna utrata wzroku, może również dojść do katastrofy śmigłowca. Gdyby laser oślepił pilota, nietrudno o to, by stracił on panowanie nad maszyną. W przypadku jej rozbicia ofiarami wypadku mogą stać się również osoby na ziemi.
"Laser to nie zabawka"
Urząd Lotnictwa Cywilnego prowadzi kampanię społeczną "Laser to nie zabawka" i przestrzega przed bezmyślnym używaniem takich gadżetów.
- Są osoby, które mają świadomość tego, co robią i używają laserów z premedytacją. Niestety jest też rzesza osób, które nie zdają sobie sprawy z tego, że jego wiązka może kogokolwiek oślepić - zaznacza Gawęda.
W ramach kampanii przygotowany został spot uświadamiający, jakie są konsekwencje takiego zachowania. Prawo lotnicze zabrania bowiem emitowania wiązki lasera w kierunku statku powietrznego. Za oślepienie załogi i sprowadzenie zagrożenia w ruchu powietrznym grozi grzywna i kara więzienia od roku do 10 lat, a w szczególnych przypadkach - nawet do 12 lat pozbawienia wolności.
Autorka/Autor: kk
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl