- Nie podejmowała gwałtownych kroków w dniu zaginięcia dziecka, bo sądziła, że to kolejna złośliwość ze strony męża - powiedział o zeznaniach matki zaginionego Dawida Żukowskiego Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W piątek prokuratura ujawniła, co zeznała matka zaginionego chłopca. Jak przekazał Łukasz Łapczyński, kobieta nie zakładała najgorszego scenariusza.
"Nie podejmowała gwałtownych kroków"
- Z jej relacji wynika, że była to kolejna złośliwość ze strony męża, w związku z tym po uzyskaniu esemesów nie podejmowała gwałtownych kroków - relacjonował rzecznik prokuratury. Kiedy jednak okazało się, że dziecko przez dłuższy czas nie wraca do domu, a matka nie może skontaktować się z mężem, postanowiła obdzwonić członków rodziny i odwiedzić miejsce zamieszkania męża.
- Tam stwierdziła, że nikogo nie ma w domu. Wtedy zadzwoniła na numer alarmowy, a następnie udała się do komendy w Grodzisku Mazowieckim, gdzie zgłosiła zaginięcie dziecka - opisywał prokurator Łapczyński. Kobieta pojawiła się na komendzie o godzinie 23.20.
- Z pewnością te wszystkie zeznania pozwalają odtworzyć przebieg tego dnia, w szczególności od godziny 17 do momentu zgłoszenia zaginięcia, natomiast cały czas pozostaje kwestia ustalenia dokładnego przebiegu tego zdarzenia, w tym kiedy dokładnie Paweł Ż. mógł być widziany z dzieckiem i jak dalej ten przebieg zdarzeń wyglądał - dodał Łapczyński.
"Wszystkie hipotezy są otwarte"
Jak wyjaśnił przedstawiciel prokuratury, służby cały czas czekają na wyniki badań materiału DNA, zabezpieczonego podczas oględzin samochodu Pawła Ż. - Z informacji jakie posiadam wynika, że ekspertyzy powinny wpłynąć do prokuratury w ciągu kilku najbliższych dni - zapewnił.
Prokuratura od soboty dysponuje jedynie wstępnymi sprawozdaniami z badań. - Nie jest to natomiast materiał procesowy, w oparciu o który moglibyśmy przekazywać informacje – stwierdził Łapczyński.
Jak dodał, zakładane są różne hipotezy przebiegu sprawy. - Jedna z nich jest taka, że Paweł Ż. działał w sposób planowy. Badane są jednak inne wątki i wszystkie założenia są otwarte - stwierdził.
Na pytanie, czy dziecko mogło zostać komuś przekazane, odpowiedział, że to tylko jedna z hipotez. - Nie wiodąca, ale z całą pewnością analizowana – przyznał.
Sprawdzają zawartość komputera ojca
W toku postępowania przesłuchano kilkudziesięciu świadków, na początku tych najważniejszych. - Aktualnie przesłuchiwani są świadkowie, którzy zgłaszają się do prokuratury i policji, twierdzą, że mają nowe informacje. One są cały czas weryfikowane – podał rzecznik prokuratury.
I potwierdził, że służby sprawdzają zawartość komputera, pendrive'ów i rzeczy osobistych Pawła Ż. - Mogą przybliżyć jakieś motywy, możemy uzyskać informacje wskazujące na wcześniejszą aktywność i to, czy coś planował, czy to działanie chaotyczne - wyjaśniał prokurator. - Sprawca która działa chaotycznie z reguły pozostawia jakieś ślady - podsumował.
Śmierć ojca, zaginięcie syna
Do zaginięcia chłopca doszło w środę 10 lipca. Około godziny 17 pięcioletni Dawid Żukowski wyszedł ze swoim ojcem z domu dziadków w Grodzisku Mazowieckim. Mężczyzna miał go zawieźć do matki, do Warszawy. Rodzice nie byli rozwiedzeni, ale nie mieszkali razem. Ostatni raz kontaktowali się o godzinie 18 w środę.
Ojciec Dawida zginął tego samego dnia tuż przed godziną 21 potrącony przez pociąg. Według ustaleń funkcjonariuszy, było to samobójstwo. Kilka godzin później, około północy, matka zgłosiła zaginięcie chłopca.
Policjanci w Grodzisku Mazowieckim znaleźli samochód, którym ojciec poruszał się z dzieckiem. Stał trzy kilometry od torów w grodziskiej dzielnicy Łąki. Śledczy dotarli także do monitoringu, który pozwolił odtworzyć trasę samochodu między Grodziskiem a Warszawą.
ab/b