Kobieta sprawę opisała na na facebookowym profilu Bolta. Jak relacjonowała, auto zamówiła w nocy. Wracała ze spotkania ze znajomymi na Świętokrzyskiej. Chciała wrócić do domu, na Wolę. Trasa, jak opisuje, zwykle zajmuje jakieś sześć minut. W poniedziałek zajęła godzinę.
"Byłam tak zmęczona dwudniowymi warsztatami tanecznymi, że padłam. Po prostu zasnęłam. Śniło mi się, że mówi do mnie jakiś męski głos i dotyka mnie. Gdy się obudziłam okazało się, że to nie był sen (…) Kierowca Bolta wywiózł mnie na jakiś parking, było pusto dookoła, jakieś domy jednorodzinne, niedaleko ogromny piętrowy parking typu Park and Ride" – napisała. "Silnik zgaszony, zapalone światło w samochodzie i on przekraczający granice mojej prywatności i nietykalności cielesnej. Gdy się ocknęłam i dotarło do mnie, co się dzieje, wpadłam w taki szał ze strachu, że myślałam, że go rozszarpię. Powiedziałam jemu, że albo mnie zawiezie do domu, albo dzwonię na policję" – dodała.
Następnie mężczyzna miał odwieźć ją do domu. Wcześniej, jak opisuje, powiedział: "I’m sorry".
PRZECZYTAJ TAKŻE: Gwałty w taksówkach w Warszawie. Dwóch mężczyzn trafiło do aresztu.
Zastrzeżenia do zachowania policjantów
Kobieta po powrocie do domu zawiadomiła policję i, jak opisuje "Gazeta Stołeczna", ma zastrzeżenia do pracy policjantów. Na komendzie została przebadana alkomatem. Policjantka miała zachowywać się wobec niej lekceważąco. "Powtarzała: Gdyby była pani trzeźwa, wiedziałaby pani, gdzie kierowca panią wywiózł. Alkomat nie pokazał 0,0 promila, więc w rozumieniu policji nie można traktować mnie poważnie? Dywagowałyśmy z policjantką na temat tego, czy wypiłam o jeden kieliszek za dużo, czy za mało. Zapytałam ją w końcu, dlaczego jest niemiła. Odpowiedziała, że nie lubi ludzkiej głupoty. I jestem sama sobie winna, bo nie zamówiłam normalnej taksówki, a mają bardzo dużo zgłoszeń tego typu" - powiedziała "Gazecie Stołecznej" poszkodowana.
O komentarz poprosiliśmy wolską policję. Jej rzeczniczka Marta Sulowska przekazała, że w sprawie kierowcy wpłynęło oficjalne zawiadomienie. "Materiały zostaną złożone do prokuratury rejonowej celem wszczęcia śledztwa" - napisała.
Jeżeli chodzi o zarzuty do policjantki, Sulowska tłumaczy: "Z informacji, które posiadam, wynika, że zgłaszająca była w naszej jednostce w nocy z 6/7 lutego. Kobieta była nietrzeźwa, w związku z tym uniemożliwiło to funkcjonariuszom wykonanie czynności protokolarnego przesłuchania jej. Kobieta została rozpytana na okoliczność zdarzenia, z czego została sporządzona dokumentacja w postaci notatki urzędowej i poinformowana została o dalszym trybie" - odpowiedziała. "Pragnę zapewnić, że czynności realizowane przez policjantów są rzetelne i zgodne z obowiązującymi przepisami prawa. Jeżeli jednak osoba zgłaszająca ma wątpliwości co do tego, może złożyć skargę. Z informacji, które posiadam, wynika, ze skarga w tej sprawie nie wpłynęła" - dodała.
Osiem złotych zwrotu za kurs
W odpowiedzi na zgłoszenie firma Bolt zwróciła kobiecie osiem złotych. "Serio?! To nie o kasę chodzi, tylko zróbcie coś z tym w końcu!!! Nie mogę przestać o tym myśleć, czuję taki wewnętrzny niepokój i lęk, nie mogę zasnąć…" - napisała.
"Gazeta Stołeczna" poprosiła firmę o komentarz. "Bolt bardzo poważnie traktuje tego typu zarzuty i stosując w takich przypadkach zasadę 'zero tolerancji', nie akceptujemy takiego zachowania wśród kierowców i kierowczyń zatrudnionych przez floty współpracujące z Bolt. Nasz zespół odpowiada na wszystkie zgłoszenia przesyłane w aplikacji, blokuje kierowcę na platformie Bolt, tak by nie mógł realizować już przejazdów oraz bada każdą zaistniałą sytuację. Współpracujemy z policją przy każdej sprawie, zapewniając, żeby osoby odpowiedzialne poniosły konsekwencje" - brzmi odpowiedź.
Poselska interwencja
Sprawa zainteresowała się posłanka KO Aleksandra Gajewska. W mediach społecznościowych poinformowała, że wystosowała pismo do szefa Komendy Stołecznej Policji. Gajewska zapytała komendanta, na jakim etapie jest postępowanie w sprawie pokrzywdzonej oraz jakie działania podjęła policja w celu ustalenia i wykrycia sprawcy zdarzenia. Sprawdza również, czy komuś postawiono mu zarzuty lub skierowano akt oskarżenia do sądu.
Gajewska chce także ustalić, "ile razy w latach 2020-2021 zgłaszano na terenie Warszawy przypadki molestowania, zgwałcenia lub wymuszenia innej czynności seksualnej przez osoby trudniące się przewozem osób za pośrednictwem dedykowanych do tego aplikacji", a także czy wobec policjantów z Żytniej wszczęto postępowanie dyscyplinarne.
Informowaliśmy również o projekcie Lewicy dotyczącym zmiany definicji gwałtu:
Autorka/Autor: kz, dg/gp
Źródło: tvnwarszawa.pl/Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: Gorodenkoff/Shutterstock