"Zostawiłeś mnie nieprzytomną na chodniku oraz przerażone dziecko". Policja szuka rowerzysty

Rowerzystka trafiła do szpitala
Słone mandaty dla rowerzystów (materiał archiwalny, ilustracyjny)
Źródło: Fakty TVN
Policja wyjaśnia sprawę wypadku, do którego doszło w Śródmieściu. Na ścieżce rowerowej zderzyli się rowerzystka i rowerzysta. Mężczyzna odjechał, zostawiając ranną kobietę na chodniku. Wszystko widział jej syn.

Do zdarzenia doszło w środę na drodze dla rowerów wzdłuż Belwederskiej. Duży spadek pozwala się tam rozpędzić, z czego niektórzy rowerzyści korzystają niezbyt roztropnie. Tak było także w przypadku nagłośnionym przez panią Kingę w mediach społecznościowych.

"Rowerzysto, ty który śpieszyłeś się tak bardzo, że potrąciłeś mnie dzisiaj o 8:15 na wysokości Ambasady Rosyjskiej na oczach mojego 11-letniego syna, nie zatrzymałeś się, aby udzielić mi pomocy i zostawiłeś mnie nieprzytomną na chodniku oraz przerażone dziecko" - zaczęła.

"Poleciałam kilka metrów"

Jak dodała, jechała prawidłowo ścieżką rowerową. Odwoziła syna do szkoły. "A ty Pan i władca drogi stwierdziłeś, że możesz nas wyminąć, bo jesteś przecież demonem prędkości. Niestety nie udało się, nie zmieściłeś się pomiędzy mnie, a nadjeżdżającego rowerzystę z naprzeciwka i zahaczyłeś o mój rower z impetem tak, że poleciałam kilka metrów do przodu cudem nie łamiąc sobie nic" - opisała.

Kinga trafiła do szpitala. "Po tym zdarzeniu pozostaje mi ogromna bulwa na głowie, starta skóra, poobijane żebra i wstrząs mózgu, ale co najgorsze mojemu synowi pozostaje trauma, z której będzie wychodził tygodniami. Wypadki mogą się zdarzać i jeszcze mogę zrozumieć, że się spieszyłeś, bo może jechałeś na poród swojego pierworodnego, ale i tak nie zwalnia to ciebie z obowiązku udzielenia pomocy - szczególnie nieprzytomnej kobiecie która leżała na chodniku nie dając oznak życia" - stwierdziła.

Poprosiła o udostępnienie posta, aby rowerzysta odpowiedział za swoje zachowanie. Podziękowała też świadkom, którzy wezwali pomoc i zaopiekowali się 11-latkiem.

Policja zna sprawę

Jacek Wiśniewski z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji potwierdził nam, że funkcjonariusze znają sprawę. - Pracowaliśmy na miejscu - przyznał. Zaznaczył, że wskazany w poście rowerzysta nie został ustalony, nie zgłosił się też na komendę.

Szczegóły będą ustalać policjanci ze Śródmieścia.

Czytaj także: