Zdawała egzamin w Gdyni, w tym czasie zatrzymano "jej" prawo jazdy w stolicy. Śledczy już wiedzą, co się stało

Do kontroli doszło na ulicy Sobieskiego
Do kontroli doszło na ulicy Sobieskiego
Źródło: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl
26-letniej Paulinie zablokowano prawo jazdy za przekroczenie prędkości. Kobieta od początku przekonywała, że w czasie, kiedy miało do tego dojść, była w Gdyni, a zatrzymanego do kontroli samochodu w ogóle nie zna. Teraz prokuratura przyznaje, że wie, kto mógł się pod nią podszyć. Śledztwo jednak zostało zawieszone.

- Dochodzenie w tej sprawie nadzorowała Prokuratura Rejonowa Warszawa - Mokotów w Warszawie - powiedział nam Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Postępowanie dotyczyło kradzieży tożsamości, czyli artykułu 190 Kodeksu karnego, który brzmi: kto "podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek, inne jej dane osobowe lub inne dane, za pomocą których jest ona publicznie identyfikowana, przez co wyrządza jej szkodę majątkową lub osobistą".

Śledczy ustalili już kobietę, która miała się podszywać pod Paulinę, jednak nie została ona jeszcze przesłuchana.

- Postępowanie jest zawieszone. Trwają poszukiwania miejsca pobytu Sylwii P., która jest podejrzana o dokonanie tego czynu - powiedział nam Szymon Banna.

Do kontroli doszło na ulicy Sobieskiego
Do kontroli doszło na ulicy Sobieskiego
Źródło: Tomasz Zieliński, tvnwarszawa.pl

O zatrzymaniu prawa jazdy dowiedziała się przez przypadek

Czytaj na stronie "Uwagi! TVN".

Sprawę nagłośniła "Uwaga! TVN". W styczniu 2021 roku Paulina miała o ponad 50 km/h przekroczyć prędkość przy ulicy Sobieskiego w Warszawie. Podczas kontroli policjanci wystawili mandat wysokości 400 złotych i przyznali 10 punktów karnych. Prawo jazdy zawieszono na trzy miesiące. Problem w tym, że, jak twierdziła kobieta, w dniu kiedy popełniono wykroczenie, nie było jej w stolicy, w tym czasie zdawała pisemny egzamin na Uniwersytecie Morskim w Gdyni. Później od razu poszła do pracy.

26-latka o tym, że dostała mandat za przekroczenie prędkości, dowiedziała się przypadkowo – dopiero po pięciu miesiącach od jego wystawienia. Zainstalowała aplikację mObywatel, wprowadziła swoje dane i zobaczyła, że prawo jazdy jest zatrzymane. Początkowo myślała, że to pomyłka.

Z informacji zawartych na koncie 26-latki w aplikacji mObywatel, wynikało, że prędkość przekroczono samochodem marki Skoda zarejestrowanym w podwarszawskim Pruszkowie.

"Dla mnie sprawa jest oczywista"

- Dla mnie sprawa jest oczywista. Policjanci dysponują informacjami, kiedy doszło do popełnionego wykroczenia, znają markę pojazdu, miejsce i numer rejestracyjny, więc jest to kwestia czasu, kiedy policja i prokuratura zapuka do drzwi sprawcy tego wykroczenia i tak samo sprawcy przestępstwa, bo myślę, że ta osoba będzie podejrzewana o popełnienie przestępstwa, jakim jest przerabianie, podrabianie dokumentów, bo złożyła fałszywy podpis na blankiecie mandatu karnego, więc przyznała się do winy – mówił "Uwadze! TVN" Marek Konkolewski, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Według Konkolewskiego, który był inspektorem policji, mogło dojść nie tylko do kradzieży tożsamości, ale też do nierzetelnej kontroli ze strony funkcjonariuszy. W sytuacji gdy przepisy pozwalają na to, by kierowca nie miał przy sobie żadnych dokumentów, łatwo o pomyłkę.

Od momentu, kiedy Paulinie zatrzymano prawo jazdy, minęły już niemal trzy lata.

Czytaj także: