Służby nie wezmą pod lupę wypadku z udziałem spadochroniarza, do którego doszło na Woli. Jak tłumaczą, nie ma ku temu przesłanek.
- W nawiązaniu do zgłoszenia w sprawie mężczyzny, który prawdopodobnie miał wykonywać skok spadochronowy informuję, że policjanci ustalali okoliczności tego zdarzenia, z którego sporządzono dokumentację służbową. Dokonano analizy zebranego materiału na podstawie którego stwierdzono brak przesłanek do wszczęcia postępowania – poinformowała nas Marta Sulowska, oficer prasowa policji na Woli.
Również Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie przyznała, że w tym wypadku nie było przesłanek aby wszcząć śledztwo. Nikt postronny nie ucierpiał, nie wpłynęło również zawiadomienie w tej sprawie.
Co się wydarzyło?
O sprawie informowaliśmy w połowie grudnia. Mężczyzna z przypiętym spadochronem wylądował na parkingu przed centrum handlowym Klif przy Okopowej. Tę informację potwierdziła nam wówczas Marta Sulowska, rzeczniczka prasowa Komendy Rejonowej Policji Warszawa IV. Jak przekazała, do zdarzenia doszło 9 grudnia wieczorem, a zgłoszenie dotyczyło mężczyzny, który wykonywał skok ze spadochronem.
- Miał spaść na ziemię przez konary drzew. W związku ze zdarzeniem został zabrany do szpitala - przekazała Sulowska. Dodała, że mężczyzna był trzeźwy. Przekazała też, że najprawdopodobniej przyczyną tego nieszczęśliwego zdarzenia były warunki atmosferyczne.
Złamał nogi
Jak ustaliła z kolei "Gazeta Stołeczna", spadochroniarz ma 44 lata i jest wyszkolonym skoczkiem. W wyniku wypadku doznał złamania obu nóg w stawach skokowych. Tomasz Witkowski, prezes Aeroklubu Warszawskiego, ocenił w rozmowie z gazetą, że nie był to klasyczny skok ze spadochronem. Mężczyzna, który został znaleziony na parkingu przy centrum handlowym, prawdopodobnie wykonał skok z wieżowca. To ekstremalny sport - base jumping.
Wypadki w Warszawie
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock