Kilkadziesiąt torebek, markowe kawy, pojemniki z perfumami oraz nóż zabezpieczyli policjanci przy 49-letnim mężczyźnie, który jest podejrzany o włamanie do niewielkiego pawilonu handlowego na warszawskim Mokotowie. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Na jednym z targowisk przy ul. Puławskiej na warszawskim Mokotowie doszło do włamania do boksu handlowego. Uwagę policjantów zwrócił mężczyzna, który w nocy szybko szedł ulicą Puławską z dwiema wypełnionymi po brzegi dużymi torbami turystycznymi.
Nie potrafił wyjaśnić, skąd ma tak dużo rzeczy z metkami. Po chwili przyznał się jednak do włamania, mówiąc, że część skradzionych rzeczy zdążył już zanieść do domu.
- Torebki oraz plastikowe pojemniki z perfumami, służące do uzupełniania flakoników na sprzedaż, zapakował do dużych toreb. To samo robił z kawami. Przedmiotów było tak dużo, że nie dał rady zabrać się jednym kursem, dlatego zamierzał to zrobić na dwa razy - informuje oficer prasowy mokotowskiej komendy podkom. Robert Koniuszy.
Kiedy po raz drugi wracał z łupami do mieszkania, został zatrzymany przez policjantów.
- Jak sam przyznał, dla śmiałości zażył środek odurzający, włożył do kieszeni nóż, wziął torby turystyczne i pod osłoną nocy poszedł zrealizować swój plan. Rozciął boczną ścianę wykonaną z plandeki w boksie i wszedł do środka - dodał podkom. Robert Koniuszy.
"Pod presją byłej partnerki"
Podejrzany tłumaczył się, że kradł pod presją byłej partnerki, która miała mu kazać rozliczyć się z pieniędzy, które kiedyś od niej pożyczył.
Jak ustalili policjanci z mokotowskiego wydziału wywiadowczo-patrolowego, mężczyzna był już wcześniej karany. Trafił do policyjnego aresztu, by następnego dnia usłyszeć zarzuty, za które może zostać skazany na 10 lat więzienia.
Źródło: tvnwarszawa.pl/KSP
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Stołeczna Policji