Po zatrzymania przez CBA burmistrza Włoch pod zarzutem przyjęcia łapówki w zamian za wydanie decyzji korzystnej dla warszawskiego dewelopera, powraca dyskusja o przejrzystości w planowaniu przestrzennym miasta. Już pół roku temu aktywiści apelowali o stworzenie jawnego rejestru, do którego trafiałyby decyzje o warunkach zabudowy, pozwolenia budowlane oraz protokoły ze spotkań urzędników z inwestorami.
Zdaniem Centralnego Biura Antykorupcyjnego burmistrz Włoch Artur W. przyjął 200 tysięcy złotych łapówki w zamian za korzystne decyzje dotyczące warunków zabudowy dla inwestycji przy ulicy Łopuszańskiej. Prokuratura postawiła mu zarzuty i na trzy miesiące trafi on do aresztu. Drugim podejrzanym w tej sprawie jest deweloper i znany biznesmen Sabri B.
Tuż po zatrzymaniu obu mężczyzn, prezydent Rafał Trzaskowski zlecił przygotowanie zestawienia wszystkich przypadków ubiegania się o warunki zabudowy i pozwolenia na budowę przez wspomnianego dewelopera. Zapowiedział też kontrole decyzji, które W. wydawał, pełniąc funkcje w warszawskim samorządzie.
Walka o jawność
- Skoro prezydent prosi o sporządzenie takiego wykazu, najwyraźniej sam nie ufa swojemu urzędowi, że wszystkie te sprawy zostały załatwione bez zarzutu. Powinien natychmiast podejść do naszego apelu i wdrożyć jego postulaty - mówi tvnwarszawa.pl Artur Celiński, zastępca redaktora naczelnego "Magazynu Miasta".
Wiosną 2019 roku apel o większą jawność w planowaniu przestrzennym został podpisany przez ponad 100 osób i organizacji, po czym trafił do władz stolicy. Cel był prosty: udostępnienie rejestru decyzji dotyczących warunków zabudowy, pozwoleń na budowę, wniosków o sporządzenie lub zmianę planów miejscowych i wreszcie rejestru wraz z protokołem spotkań z deweloperami i inwestorami, które odbywają się w ratuszu oraz urzędach dzielnic.
- Nie do końca uczciwe relacje między urzędnikami a deweloperami od dawna stanowią część naszej rzeczywistości. Po to tworzyliśmy nasz apel, aby pewne rejestry dokumentów i listy spotkań zostały podane do informacji publicznej. Chodzi o to, by wprowadzić jawność i przejrzystość. Skorzystają na tym nie tylko mieszkańcy, ale i urzędnicy i deweloperzy. Nikt nie będzie czuł się wciągany w niejasne relacje - zaznacza Celiński, który był inicjatorem stworzenia apelu do władz miasta.
Jak dodaje, upublicznienia takich informacji będzie sygnałem, że pozwolenia na budowę czy decyzji o warunkach zabudowy nie można załatwić inaczej, pokrętną lub nieuczciwą drogą. Będzie też potwierdzało, że każdego obowiązują przejrzyste warunki, równe traktowanie i nikt nie powinien obawiać się stronniczej interpretacji przepisów.
Walka o jawność
Dziś konstrukcja procedur dotyczących planowania przestrzennego sprawia, że mieszkańcy mają bardzo ograniczony dostęp do informacji na temat tego, w jaki sposób zapadają decyzje. O tym, że w pobliżu ich miejsca zamieszkania powstanie nowy biurowiec często dowiadują się, gdy na działce ruszają pierwsze prace. Okazuje się jednak, że niepewni w relacjach z urzędnikami czują się też sami deweloperzy.
- Inwestorzy, z którymi rozmawiałem, nieraz mówili, że zarówno przepisy, jak i zapisy planów miejscowych bywają na tyle niejasne, że obawiają się w jaki sposób urzędnicy zinterpretują ich sytuację. Zdarzało się, że mieli też poczucie, że ktoś oczekuje od nich czegoś więcej niż złożenia wymaganych dokumentów - wspomina Celiński.
Zwraca też uwagę na jeszcze jedną korzyść wynikającą ze stworzenia jawnego rejestru. Dzięki zebraniu w jednym miejscu wszystkich decyzji, sami urzędnicy będą mogli łatwo zweryfikować, czy wydawane dokumenty są zgodne z polityką planistyczną miasta i wpisują się w przyjęte kierunki rozwoju.
Celiński przyznaje, że choć dostał od urzędników odpowiedź w sprawie apelu, realnie nic się w tej sprawie nie zmieniło. Usłyszał między innymi, że ratusz przeanalizuje możliwość wdrożenia sugestii aktywistów do Biuletynu Informacji Publicznej. Z kolei szefowa Biura Architektury i Planowania Przestrzennego Marlena Happach przekazała mu kilkudziesięciostronicowy rejestr decyzji. - Zawarte w nim informacje nie dają możliwości poddania ich "maszynowej" analizie. Podobne dane dostępne są w wyszukiwarce wniosków, decyzji i zgłoszeń w Głównym Urzędzie Nadzoru Budowlanego, jednak my jako obywatele nie wiemy, kto za nimi stoi, jakie są oczekiwania oraz czy każdy z wnioskodawców został uczciwie potraktowany - podkreśla.
Uznaniowe decyzje, ukryte motywacje
Apel aktywistów powstał na fali głośnej sprawy "taśm Kaczyńskiego" i inwestycji spółki Srebrna. Wyciągnęła ona na światło dzienne wstydliwie skrytą za procedurami "kuchnię", w której planuje się rozwój polskich miast.
Na działce przy Srebrnej miały wyrosnąć dwie wieże biurowca spółki o tej samej nazwie. W projekcie planu zagospodarowania dla tego rejonu urzędnicy uwzględnili uwagę pozwalającą na budowę 190-metrowca. Ale gdy inwestor zwrócił się o warunki zabudowy, dostał zgodę na nieco ponad 30-metrowy budynek. Tymczasem w bliskiej okolicy działki, na podstawie decyzji o warunkach zabudowy (wuzetek) wydanych przez miasto powstaje kilka wieżowców.
Zdaniem miejskich aktywistów szczegóły takich decyzji ustalanie są zwykle za zamkniętymi drzwiami, przez co mogą one być uznaniowe i motywowane na przykład sympatiami politycznymi. Już wtedy apelowali oni do władz, by ukróciły patologie związane z procesem inwestycyjnym w wielu polskich miastach.
Zobacz jak aktywiści komentowali sprawę uznaniowych wuzetek i Srebrnej 16:
Aktywiści o Srebrnej i wuzetkach
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock