Spektakl "Mama zawsze wraca" to opowieść o trzyletniej Zosi Zajczyk. Dziewczynka była ukrywana przez wiele miesięcy na terenie getta warszawskiego przez swoją mamę. - Stworzyła jej słowem świat, który był daleki od świata lęku i od świata wojny - mówiła we "Wstajesz i weekend" Agata Tuszyńska, autorka książki, na podstawie której powstała sztuka. Premiera we wtorek w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
W opowiadaniu "Mama zawsze wraca" Agata Tuszyńska opisała historię trzyletniej Zosi Zajczyk ukrywanej przez wiele miesięcy na terenie warszawskiego getta przez matkę. W piwnicy z zakratowanym okienkiem spędziły 16 miesięcy.
"Zosia nie pamięta muru, głodnych ludzi na ulicach, opasek z gwiazdą Dawida. Pamięta sanki rysowane węglem na podłodze, kasztany, lalkę Zuzię, haftowane obrazki oraz to, że do tej małej piwnicy, na skraju warszawskiego getta, jej mama zawsze do niej wracała" - czytamy w informacji o spektaklu na stronie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. - Ona widziała świat przez małe okienko albo jej mama ilustrowała jej to węglem na podłodze - mówiła grającą rolę małej Zosi Maya Pilarczyk.
"Miłość matki oszczędzała jej najgorszego"
Gośćmi niedzielnego "Wstajesz i weekend" były pisarka Agata Tuszyńska oraz aktorka Aleksandra Popławska.
Tuszyńska zapytana o to, czy mała Zosia mogła zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół niej, odpowiedziała: - Myślę, że trzyletnie dziecko nie bardzo sobie zdaje sprawę z grozy sytuacji, jakiejkolwiek wojny. Zosia Zajczyk miała to szczęście, że miała mamę. Mamę, która tworzyła jej słowem świat, który był daleki od świata lęku i od świata wojny.
Opisała też, że mama opowiadała ukrytej w piwnicy Zosi o "kwiatach, drzewach, uczyła ją pisać, uczyła ją czytać". - I tylko przez maleńkie okienko to dziecko widziało getto (...) czyli nie wiedziała, ale czuła lęk matki i troskę matki. Czuła miłość matki, która oszczędziła jej najgorszego - oceniła pisarka.
Jak tłumaczyła, Zosia Zajczyk przeżyła i była jednym z tych niewielu dzieci, którym udało się przeżyć w getcie warszawskim. - Ta książka istotnie dziś rezonuje sytuację na Wschodzie i jest to takie straszliwe przypomnienie dla mnie. Dlatego, że okazało się, że niczego się nie uczymy z historii - podsumowała, odnosząc się do sytuacji w Ukrainie.
Okropieństwa wojny wtedy i dziś
Aktorka Aleksandra Popławska gra mamę Zosi, która również przeżyła wojnę. - Niestety historia lubi się powtarzać i to w tej najgorszej formie. Ja gram jednocześnie i Zosię, i mamę. Jest to impresja na ten temat, która powstała na podstawie książki Agaty. Jestem na scenie z Mayą Pilarczyk, małą dziewczynką i usiłujemy stworzyć taki świat, który właśnie wymalowała mama Zosi w piwnicy, czyli świat w miarę bezpieczny - opowiadała aktorka.
Mama mówiła dziecku, jak wygląda świat na zewnątrz, "że są piękne góry, jest Zakopane i jak się ubierają górale, jak wygląda morze". - Więc mała Zosia, mając trzy latka, zwiedziła całą Polskę wzdłuż i wszerz i wbrew pozorom dzisiaj, jak wspomina Polskę, to ma dobre wspomnienia z tego czasu. Czym jest siła matki w tym momencie, siła ogromnej miłości, która mimo wszystko stworzyła jej tam bezpieczne warunki? - zastanawiała się Popławska.
Dodała też, że dzieci w Ukrainie muszą teraz "doświadczać okropieństw wojny tak, jak doświadczała tego maleńka Zosia".
- Wchodzenie w tę historię jest jakimś bolesnym przeżyciem, a teraz zaczęła ona korespondować z tym, co się dzieje u naszych sąsiadów. Myślałyśmy, że opowiadamy o czymś, co przeszło do historii i za życia na przykład Mai nigdy się nie wydarzy - oceniła Popławska.
Z kolei Tuszyńska przyznała, że w obliczu tego, co dzieje się w Ukrainie, "jesteśmy bezradni". - Staramy się pomagać tutaj, ale nie jesteśmy w stanie ocalić tych wszystkich dzieci - oceniła. Podkreśliła też, że w historii Zosi ważne jest to, w jaki sposób matka "używała słowa". - Słowo, jako "to coś", co potrafi przynieść spokój, ocalić od najgorszego lęku - podsumowała.
Spektakl w reżyserii Marka Kality można obejrzeć w muzeum 19, 20 i 21 kwietnia. TVN24 jest patronem medialnym spektaklu.
Źródło: tvnwarszawa.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24