Przed budynkiem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej zgromadzili się obywatele Białorusi w geście solidarności z ich rodakiem Ramanem Pratasiewiczem. Aktywista został zatrzymany w niedzielę przez białoruskie służby po zmuszeniu do lądowania w Mińsku samolotu linii Ryanair.
Kilkadziesiąt osób zebrało się około godziny 18 na skrzyżowaniu ulic Świętokrzyskiej i Jasnej przed budynkiem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej. Wiele osób ma na sobie flagi z herbem Białorusi i transparenty. Skandują: "Mińsk, Warszawa, wspólna sprawa".
- Podobnie jak wszystkie tu osoby, Białorusinki, Białorusini, Polki, Polacy, warszawianki, warszawiacy przyszedłem na zgromadzenie spontaniczne. Chciałabym serdecznie poprosić policję, żeby w momencie, kiedy odbywa się zgromadzenie spontaniczne, bo kogoś po prostu porwano, sprowadzono do Mińska, używając podstępu i łamiąc prawo międzynarodowe, żebyście państwo w tej chwili nie spisywali Białorusinów i Białorusinek, którzy tu przyszli wyrazić solidarność za swoim rodakiem – mówił do policji poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba.
Stołeczna policja potwierdziła, że funkcjonariusze spisywali uczestników, bo było to niezarejestrowanie zgromadzenie. - Organizator został ukarany mandatem karnym. Przyjął go – przekazała Gabriela Putyra z KSP. Protest zakończył się przed 19.
Po zmuszeniu do lądowania w Mińsku samolotu linii Ryanair służby zatrzymały znajdującego się wśród pasażerów białoruskiego aktywistę Ramana Pratasiewicza oraz jego partnerkę.
Do Wilna z Mińska przyleciało 121 z 126 osób. Zachodni przywódcy uważają, że doszło do wymuszenia lądowania przy użyciu wojskowego MiG-a. Premier Mateusz Morawiecki wydarzenia nazwał aktem terroryzmu i zapowiedział wniosek o "daleko idące sankcje wobec Białorusi". Polska prokuratura wszczęła w tej sprawie postępowanie.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24