Prokuratura umorzyła postępowania wobec Jarosława Kaczyńskiego

Kaczyński wieniec
Kaczyński krytykuje policjantów, żąda legitymowania ludzi
Źródło: TVN24
Warszawska prokuratura umorzyła dwa postępowania w sprawie zachowania Jarosława Kaczyńskiego podczas październikowych obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej. Prezes zniszczył tabliczkę na wieńcu pod pomnikiem ofiar, drugie zawiadomienie dotyczyło próby wyrwania telefonu mężczyźnie, który nagrywał wydarzenia na placu Piłsudskiego.

O umorzeniu jako pierwsze poinformowało radio RMF FM, informację potwierdziła nam warszawska prokuratura. "Przedmiotowe postępowania nadzorowane były w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście - Północ w Warszawie. Analiza materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, a w szczególności nagrań wykonanych przez uczestników zdarzenia, wykazała, że opisywane zachowania nie wypełniają znamion czynu zabronionego, stąd też podęto decyzje o umorzeniu dochodzeń w sprawie" - przekazał nam w poniedziałek po południu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna.

Jak podsumował, postępowania były prowadzone w sprawie, co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutów.

Zniszczona tabliczka wieńca

10 października 2023 roku, na placu Piłsudskiego w Warszawie w obchodach miesięcznicy katastrofy smoleńskiej uczestniczył prezes PiS Jarosław Kaczyński, tradycyjnie przybyły tam również osoby ze środowisk opozycyjnych wobec PiS.

Już po oficjalnej części, przed pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej pojawił się wieniec, który co miesiąc przynosi przedsiębiorca Zbigniew Komosa. Na wieńcu znalazła się tabliczka z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który ignorując wszelkie procedury nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród polski".

CZYTAJ WIĘCEJ: Nie zgadza się na "kłamstwo smoleńskie". Kim jest człowiek, którego wieniec zdenerwował Jarosława Kaczyńskiego?

Na 20-minutowym nagraniu, które pojawiło się na facebookowym profilu "Tu obywatele" widać było, jak Jarosław Kaczyński zatrzymuje się, czyta napis, podnosi wieniec i próbuje oderwać tabliczkę, która spada na kamienne płyty i rozbija się. Po wszystkim lider PiS odkłada wieniec na miejsce.

Jeden z aktywistów żądał od policjantów, by zatrzymali prezesa PiS, bo ten zniszczył cudze mienie. W kierunku Kaczyńskiego krzyczy: "jesteś przestępcą", "niszczysz Polskę".

- Proszę go wylegitymować. Jestem wiceprezydentem do spraw bezpieczeństwa - instruuje policjantów Kaczyński. I domaga się danych aktywisty, którego izoluje policja. - We czterech nie jesteście w stanie dać sobie rady z jednym... - wyraża pretensje wobec funkcjonariuszy prezes PiS.

Potem sięga dłonią do smartfona mężczyzny, który go prawdopodobnie nagrywa. Kaczyński sobie tego nie życzy. W odpowiedzi słyszy, że jest w miejscu publicznym oraz że jest "złodziejem" i "bandytą". - Cały czas mnie obraża, a wy nic nie robicie - mówi chwilę później. Potem prezes PiS rozmawia jeszcze z policjantami (słowa zagłusza muzyka) i gdzieś dzwoni. Skarży się do telefonu, że obraźliwa tabliczka powraca co miesiąc. Po kilku minutach wsiada do auta i odjeżdża z placu Piłsudskiego.

Zawiadomienie

Zbigniew Komosa, odpowiadający za wieniec, sam zebrał dowody w sprawie zniszczenia tabliczki i przyniósł na komendę przy Wilczej. - W celu złożenia zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia chuligańskiego i przestępstwa znieważenia miejsca upamiętnienia, jakiego dokonał Jarosław Kaczyński - wyjaśniał wówczas w rozmowie z TVN24.

Policję poprosił także o pobranie odcisków palców i dołączenie do akt sprawy. W odpowiedzi dostał dokument potwierdzający przyjęcie zawiadomienia.

Radio RMF FM podało, że pierwsze z zawiadomień dotyczyło uszkodzenia tabliczki wieńca, które zgłosił Komosa. Drugie dotyczyło usiłowania kradzieży telefonu jednemu z demonstrantów, który nagrywał wydarzenia na placu Piłsudskiego.

Czytaj także: