Na Białołęce kierowca uderzył w drzewo, w wyniku czego auto zapaliło się. Strażacy mieli spory problem z ugaszeniem hybrydowej toyoty. Auto zostało umieszczone w kontenerze pełnym wody i piany, to procedura przewidziana dla tego typy pojazdów. Na koniec okazało się, że samochód pochodzi z kradzieży.
Po północy straż pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze samochodu na poboczu ulicy Wałuszewskiej na Białołęce. - W momencie naszego przyjazdu na miejsce samochód był już całkowicie objęty ogniem. Walczyły z nim trzy nasze zastępy, jednak akcja trwała bardzo długo, bo jest to samochód hybrydowy - informuje Michał Konopka ze stołecznej straży pożarnej.
Jak wyjaśnia, gaszenie samochodu hybrydowego jest bardzo skomplikowane. - Akumulatory w samochodach hybrydowych są zabezpieczone dodatkową obudową i ciężko dostać się do środka. I nawet jeśli się tam dostaniemy, podamy środki gaśniczne i przygasimy ten pożar, to takie auto cały czas ma tam skumulowany prąd. W efekcie, mija godzina, dwie i akumulator może się ponownie zapalić - tłumaczy strażak.
24 godziny spędzi w kontenerze
W takich przypadkach konieczne jest więc długotrwałe chłodzenie akumulatora. - Proces chłodzenia trwa około 24 godzin. Bez sensu wylewać wodę przez cały ten czas, lepiej wygasić go w kontenerze. Dlatego po ugaszeniu ognia, za pomocą dźwigu hydraulicznego, przetransportowaliśmy samochód do kontenera. Będzie zanurzony w wodzie i pianie do około północy - dodaje Konopka.
Niewykluczone, że stołeczna straż pożarna będzie musiała nabyć specjalne kontenery do gaszenia aut hybrydowych, których - podobnie jak elektrycznych - przybywa. Jak przyznaje Konopka, siłą rzeczy częściej dochodzi do tego typu pożarów.
Policja: auto figuruje w bazach jako skradzione
Na miejscu pożaru był reporter tvnwarszawa.pl Tomasz Zieliński, który doprecyzował, że chodzi o hybrydową toyotę prius. - Auto jest do połowy zanurzone w roztworze piany z wodą. Chłodzi się. Miejsce zabezpieczają strażnicy miejscy - powiedział nasz reporter.
Tymczasem policja poinformowała, że auto pochodzi z kradzieży. Zdradziła też, że o pożarze poinformował sam kierowca. - Po północy otrzymaliśmy zgłoszenie z ulicy Wałuszewskiej od obywatela Ukrainy, który kierował toyotą i - jak wyjaśnił - chcąc ominąć zwierzę, które wybiegło na drogę, uderzył w drzewo. Kierowca był trzeźwy, jednak podczas sprawdzenia w policyjnych bazach, okazało się, że samochód figuruje w bazach jako skradziony. Mężczyzna został zatrzymany przez policję do wyjaśnienia sprawy - poinformowała rzeczniczka białołęckiej komendy Irmina Sulich.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl