Rzecznik Komendy Stołecznej Policji poinformował, że w trakcie poniedziałkowych protestów zatrzymanych zostało sześć osób. - Tam, gdzie mamy do czynienia z agresją wobec policjantów, a także agresją wśród protestujących, tam będziemy reagowali zdecydowanie - zapowiedział.
Jak podał rzecznik KSP Sylwester Marczak, wśród zatrzymanych jest kierowca bmw, który potrącił protestujące na Mokotowie kobiety, oraz osoba, która rzuciła petardą, wobec czego usłyszy zarzuty dotyczące czynnej napaści na policjantów.
Policja zatrzymała także uczestnika manifestacji odpowiedzialnego za znieważenie policjanta, osobę, która uszkodziła radiowóz oraz dwie osoby, które odpowiedzą za uszkodzenie innego pojazdu. - Ponadto funkcjonariusze wykonali liczne legitymowania w kontekście innych czynów i w tym przypadku osoby te będą rozliczane systematyczne w najbliższych godzinach i dniach - przekazał Marczak.
Zwrócił uwagę na ogrom pracy, którą musieli wykonywać w poniedziałek policjanci i podkreślił, że najwięcej mieli jej funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego z garnizonu stołecznego. - Mamy do czynienia z ciężką pracą dotyczącą przygotowania objazdów. Policjanci byli też obecni na tych skrzyżowaniach, gdzie występowały największe utrudnienia, po to, by zapewnić swobodny przejazd między innymi pojazdów uprzywilejowanych - zaznaczył rzecznik.
"Tam, gdzie mamy do czynienia z agresją, tam będziemy reagowali zdecydowanie"
Jak dodał, funkcjonariusze mieli też do czynienia z jednym poważnym zdarzeniem, a mianowicie z potrąceniem przez bmw protestujących kobiet na skrzyżowaniu Puławskiej i Goworka. Zaznaczył, że jeżeli chodzi o pozostałe działania, to jest to kolejny dzień, kiedy wśród osób protestujących nie brakuje tych, które dążą do konfrontacji z policją. - To jest całkowicie niepotrzebne, biorąc pod uwagę chociażby hasła, z którymi zdecydowana większość osób przychodzi protestować. My wielokrotnie podkreślaliśmy, że tam, gdzie mamy do czynienia z agresją wobec policjantów, a także agresją wśród protestujących, tam będziemy reagowali zdecydowanie - podkreślił Marczak.
Wskazał, że z takim zachowaniem policjanci mieli do czynienia w okolicach kościoła na placu Trzech Krzyży, gdzie rzucano petardami i butelkami, zarówno w policjantów, jak i osoby zgromadzone przy kościele. - W tym przypadku oczywiście policjanci podjęli właściwe działania - zaznaczył.
W centrum i innych dzielnicach
Poniedziałkowy protest rozpoczął się o godzinie 16. Chwilę później ruch na rondzie Waszyngtona był już całkowicie zablokowany ze względu na gromadzący się tłum. Podobnie sytuacja wyglądała w centrum na rondzie de Gaulle'a, gdzie część uczestników blokowała skrzyżowanie swoimi samochodami, ale było też bardzo dużo pieszych. Przejazd przez most Poniatowskiego był niemożliwy w obu kierunkach.
Demonstranci zastopowali ruch na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej. - Procesy legislacyjne nie mogą się dziać poza wolą obywateli. Jesteśmy tu, aby pokazać solidarność i walczyć o nasze prawa - mówiła reporterce TVN24 Agacie Zamęckiej jedna z uczestniczek blokady na Świętokrzyskiej.
Najwięcej osób uczestniczyło w protestach w centrum, ale zbierali się oni też w innych miejscach Warszawy, między innymi na placu Wilsona na Żoliborzu, w alei Komisji Edukacji Narodowej na Ursynowie, na Niemcewicza na Ochocie, Targowej i placu Hallera na Pradze Północ. Na ulice wyszli również mieszkańcy podwarszawskich miejscowości - policja informowała o utrudnieniach w Markach, Mińsku Mazowieckim, Nowym Dworze Mazowieckiem, Starych Babicach, Błoniu.
Zarząd Transportu Miejskiego, z powodu dużych utrudnień w komunikacji, zachęcał do korzystania z metra. Jak przekazała rzeczniczka ratusza Karolina Gałecka, ze względu na blokady w różnych miejscach w Warszawie na trasach utknęło około 100 tramwajów i 50 autobusów.
Przepychanki i bójki na placu Trzech Krzyży
Około godziny 19 wielu protestujących pojawiło się przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego w alei Szucha. Mieli ze sobą transparenty z różnymi hasłami mającymi wyrażać sprzeciw wobec zaostrzaniu prawa aborcyjnego, między innymi "Moje ciało, mój wybór", "Moja macica, moje ciało", "Rząd nie ciąża - da się usunąć", "To jest wojna" i "Polska jest kobietą".
O godzinie 20.30 Polska Agencja Prasowa poinformowała o incydencie przed kościołem na placu Trzech Krzyży. Przed drzwiami wejściowymi do kościoła stały osoby związane m.in. ze środowiskami narodowymi, trzymające różańce. Od protestujących oddzielało ich kilkudziesięciu policjantów. Jak podano, demonstrujący rzucili race, butelki i jajka w stronę osób blokujących dostęp do kościoła oraz policjantów. Funkcjonariusze użyli gazu. Doszło do przepychanek na schodach kościoła, a przed nim do bójek.
Policja poinformowała, że na placu Trzech Krzyży zraniono funkcjonariusza. "Na Placu Trzech Krzyży udzielono pomocy medycznej policjantowi, który został poparzony racą. Pomocy medycznej wymagał także mężczyzna trafiony rzuconą przez chuligana butelką. Jedna z agresywnych osób została zatrzymana" - napisała KSP na Twitterze.
Poszli przed siedzibę PiS-u
Około godziny 22 spora część osób, które gromadziły się na placu Trzech Krzyży, znalazła się na ulicy Nowogrodzkiej przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości. Zgromadzeni w tym miejscu skandowali m.in. "J...ć PiS" czy "Wyp...dalać". Dostęp do okolic budynku partii został zablokowany przez policyjne furgonetki.
Po godzinie 23 manifestacja zaczęła dobiegać końca. Jak poinformowała reporterka TVN24 Agata Zamęcka, protestujący z Nowogrodzkiej rozeszli się w kierunku centrum Warszawy, a przed siedzibą PiS została już tylko policja. Protest zakończył się po północy na placu Trzech Krzyży.
Kolejny dzień protestów
Wielotysięczne protesty przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego trwają od czwartku. To skutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego kierowanego przez Julię Przyłębską, który stwierdził, że przepis zezwalający - na mocy ustawy z 1993 r. - na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
Podobne protesty i blokady odbyły się w kilkudziesięciu miejscach w kraju.
Źródło: tvnwarszawa.pl, PAP