- Rząd przeniósł całość kosztów utrzymania systemu zagospodarowania odpadów na mieszkańców. W przeszłości mogliśmy dokładać do tego z innych źródeł – tak wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski wyjaśnia, dlaczego zmienia się sposób naliczenia opłat za wywóz śmieci. Ministerstwo Klimatu twierdzi jednak, że to nieprawdziwe informacje. Pewne jest jednak to, że od 1 kwietnia część mieszkańców Warszawy zapłaci za gospodarowanie odpadami nawet 250 złotych miesięcznie.
Od czwartku w Warszawie będą obowiązywać nowe zasady naliczania opłat za wywóz śmieci. Opłata będzie naliczana od ilości zużytej wody. Mieszkańcy nieruchomości jednorodzinnych i wielolokalowych domów (gdzie są wodomierze) zapłacą za śmieci 12,73 złotych za jeden metr sześcienny wody. Natomiast jeśli w nieruchomości nie ma wodomierza albo nie jest ona podłączona do sieci wodociągowej (ma na przykład własne ujęcie), opłata będzie naliczana według wzoru: liczba mieszkańców razy cztery metry sześcienne wody razy 12,73 zł. W przypadku domu zamieszkałego przez pięcioosobową rodzinę da to około 250 złotych miesięcznie.
Przez ostatni rok mieszkańcy stolicy płacili metodą "od lokalu", czyli 65 złotych w mieszkaniach oraz 94 złote w domach jednorodzinnych.
"W kwietniu Miasto Stołeczne Warszawa przechodzi na nowy system opłat za wywóz i zagospodarowanie odpadów. Ponieważ ta sprawa dotyczy każdej warszawskiej rodziny i wywołuje zrozumiałe emocje, jesteśmy winni Państwu wyjaśnienie" – napisał w środę na Facebooku wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski.
Wskazał, że koszty odbioru i przetwarzania odpadów rosną z powodu decyzji rządu i parlamentu w całej Polsce. "Razem z innymi samorządami policzyliśmy: jeszcze trzy lata temu płaciliśmy około trzystu złotych za tonę odpadów. Dziś płacimy firmom odbierającym odpady ponad tysiąc złotych! Firmy podwyższają stawki nie dlatego, że chcą więcej zarabiać, ale dlatego, że ich koszty działania cały czas rosną – głównie z powodu zmian w przepisach" – tłumaczy Olszewski.
Olszewski: nie możemy dokładać się do opłat za wywóz śmieci
Zaznacza, że rząd przeniósł wszystkie koszty utrzymania systemu na mieszkańców, wcześniej miasto mogło partycypować w kosztach. "Przykładowo, gdy Warszawa płaciła za odbiór i przetworzenie śmieci 1,2 mld zł rocznie, a z opłat od mieszkańców wpływało ok. 700 milionów zł, różnicę dopłacaliśmy z miejskiego budżetu. Teraz, zgodnie z narzuconymi przepisami, nie możemy" – podkreśla Olszewski.
Wyjaśnił również, że dlaczego opłata została uzależniona akurat od zużycia wody. "Przeforsowana przez rząd ustawa dopuszcza tylko cztery metody naliczania opłat: od powierzchni lokalu, od liczby zadeklarowanych osób w lokalu, od gospodarstwa domowego i właśnie od zużycia wody" – wyliczał wiceprezydent. W ocenie ratusza trzy pierwsze metody są niesprawiedliwe. "Sposób naliczania powiązany ze zużyciem wody jako jedyny pozwala oszacować faktyczną liczbę osób mieszkających w danym lokalu. A dodatkowo, jako jedyny daje mieszkańcom wpływ na rachunek, jaki płacą. Zachęca mieszkańców do gospodarnego zużycia wody oraz do bardziej ekologicznej postawy" – argumentuje.
Zauważył jednak, że rząd ma możliwość obniżenia opłat za śmieci tak, jak dzieje się to w wielu innych krajach Unii Europejskiej. "Wystarczy, że resort środowiska wprowadzi większą odpowiedzialność producentów za produkowane opakowania. Póki co rząd stosuje wobec firm – także największych koncernów! - taryfę ulgową. W Austrii za wprowadzenie tony plastiku na rynek producent musi zapłacić 610 euro. W Hiszpanii – 377 euro, w Czechach – 206 euro. A ile w Polsce? Zaledwie 0,6 euro!" – wyliczał Olszewski.
Dodał, że do wprowadzenia tak zwanej rozszerzonej odpowiedzialności producentów zobowiązują Polskę unijne przepisy, jednak rząd nadal ich nie wdrożył. "Komisja Europejska wszczęła w tej sprawie postępowanie dyscyplinujące. Gdybyśmy wzorem innych krajów UE wprowadzili rozszerzoną odpowiedzialność producentów, system kaucji i opakowań zwrotnych, to za śmieci płacilibyśmy znacznie mniej" – podsumował.
Ministerstwo odpiera zarzuty: to nieprawdziwe informacje
Taki sam przekaz - że to nie samorząd odpowiada za podwyżki opłat - płynie z materiałów prezentowanych od kilkunastu dni na wielu nośnikach reklamowych i w pojazdach komunikacji miejskiej.
We wtorek Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekazało, że sprzeciwia się rozpowszechnianiu przez Warszawę nieprawdziwych informacji dotyczących ustawy zabraniającej dofinansowania systemu gospodarki odpadami. Resort środowiska wskazał, że "zasada tzw. samofinansowania została uchwalona przez Sejm w 2011 i obowiązuje od 2012 roku, z kolei w latach 2015-2021 w żaden sposób nie nowelizowano wspomnianego przepisu". "Zatem używanie przez m.st. Warszawa określenia 'nowa ustawa zabrania' jest zwyczajnym wprowadzaniem w błąd odbiorców. Ministerstwo Klimatu i Środowiska wzywa do zaprzestania rozpowszechniania fałszywych informacji" – czytamy w komunikacie.
W odpowiedzi na te zarzuty ratusz przekonywał, że rzetelnie przedstawia zapisy ustawy o czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw. Przypomniał też, że zapisy ustawy były kilkukrotnie nowelizowane w ostatnich latach. "Artykuł 6r określa zasady bilansowania systemu gospodarowania odpadami komunalnymi. Przepisy jasno określają, że opłaty za śmieci, które wnoszą mieszkańcy, muszą w całości zabezpieczyć koszty funkcjonowania systemu odpadowego" – wskazał urząd.
Z kolei resort klimatu podkreślał, że "Projekt ustawy o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw" przygotowywany obecnie w ministerstwie "nie zakłada zmiany brzmienia art. 6r ustawy, który określa zasady bilansowania systemu gospodarowania odpadami komunalnymi".
Ratusz cytuje również komunikat resortu z 30 marca 2021 roku: "Prawidłowo skalkulowana opłata za gospodarowanie odpadami komunalnymi powinna z jednej strony zapewniać sprawne funkcjonowanie systemu odbioru i zagospodarowania odpadów na terenie gminy, z drugiej zaś nie może stanowić źródła dodatkowych zysków gminy". W tym komunikacie MKiŚ - jak podaje ratusz - zaznaczało jednak, że "dopłacanie do tego systemu z innych środków gminy nie powinno mieć miejsca i może zostać uznane za dopuszczalne jedynie w sytuacji wyjątkowej, przejściowej".
W ocenie miasta oznacza to, "że Warszawa ani żadna inna gmina nie może dopuścić do znaczącego deficytu w budżecie przeznaczonym na wywóz i przetwarzanie odpadów". "Ponieważ koszt warszawskiego systemu wynosi 1,2 mld rocznie, a mieszkańcy wnoszą obecnie 743 mln zł, miasto musi zmienić stawki tak, by uzupełnić brakujące 457 mln zł. Warszawa nie ma możliwości obejścia tych zapisów" – zwrócił uwagę ratusz.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24