Pan Rafał nie chodzi już do warzywniaka: bazylia, mięta, truskawki rosną przed drzwiami mieszkania. - Dla mnie odkryciem tego eksperymentu był właśnie lubczyk. Teraz stosuję go do zup, na kanapki - mówi Rafał Cygan, mieszkaniec Kaspijskiej 1.
Ten eksperyment to projekt konsorcjum naukowego z Polski i Norwegii z Centrum Badań i Innowacji Pro-Akademia na czele. Sprawdza, jak działa innowacyjny system samodzielnej produkcji żywności hydrofonicznej, prościej - hodowli roślin bez gleby.
Zbiornik zamiast ziemi, lampy zamiast słońca
- To jest pożywka dla tych roślin - Rafał Cygan wskazuje na umieszczony wewnątrz szafy z roślinami zbiornik. - Tam są wymieszane nawozy i inne takie. Stąd pompą woda jest zaciągana tutaj, aż na samą górę i potem grawitacyjnie opada rynnami z piętra na piętro, coraz niżej - tłumaczy. Specjalne szafy stanęły w bloku na warszawskich Stegnach. Są na każdym piętrze.
- Każda budka należy do jednego lokalu i każdy się opiekuje swoją budką - wyjaśnia Cygan. Jak dodaje, opiekowanie polega głównie na zbiorach i sprawdzaniu, czy nie brakuje wody. - Jak mamy rozwinięte rośliny, to 10 litrów wody tygodniowo trzeba dolać - opisuje.
Słońce zastępują pulsujące lampy. - Na niebie czasem są chmury, właśnie dlatego ta lampa raz (na jakiś czas - red.) przygasa, symulując, że są chmury, pobudzając wzrost tych roślin - prezentuje działanie sztucznego słońca mieszkaniec.
To eksperyment za pieniądze Funduszy Norweskich. Do projektu dorzuciło się też Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, a chodzi o rozwój inteligentnego miasta przyszłości. Miasta, którego mieszkańcy sami wyhodują sobie zdrową i smaczną żywność.
Oszczędność wody i bezpieczeństwo roślin
- Te rośliny nie więdną, nie tracą właściwości tak jak bazylia, którą kupimy w sklepie, dlatego że doznaje dość dużego uszczerbku, gdy jej warunki życiowe są zaburzone - tłumaczy Paweł Wołejsza, architekt i uczestnik programu Smartfood.
Tego typu farmy stają się coraz popularniejszym źródłem żywności na świecie. Na farmie wertykalnej w szkole w Żorach młodzież steruje uprawą przez aplikację. - Największą wartością dodaną jest to, że młodzież może uczyć się, jak powstaje taka produkcja od początku do końca - mówi Joanna Łyżwa, wicedyrektorka Szkoły Podstawowej numer 16 w Żorach.
Miejskie ogrodnictwo wspiera Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Instytut zwraca uwagę na oszczędność wody. Tutaj ta sama używana jest wielokrotnie. Po drugie na bezpieczeństwo. Nie ma szans, by gradobicie czy susza zniszczyły rośliny. - Mało tego, rośliny nie są narażone aż tak bardzo na szkodniki albo różnego rodzaju choroby. Nie trzeba używać pestycydów - podkreśla Grzegorz Walijewski z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
- Wszelkie smaki są dużo bardziej intensywne i rośliny są większe. To widać po bazylii, bo ma większe listki i jest bardziej aromatyczna i smaczna - zaznacza Rafał Cygan.
Zasilane z paneli fotowoltaicznych
Do takiej produkcji roślin potrzeba sporo energii, w tym przypadku z paneli słonecznych.
- Ona będzie zawsze dodatkiem do produkcji żywności i zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego, takiego jakie daje normalne rolnictwo - podkreśla prof. Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, ekspert Koalicji Klimatycznej.
Zarząd wspólnoty liczy, że kiedy skończy się projekt i z korytarzy znikną szklarnie, nie skończy się dyskusja o miejskich ogródkach, czyli o powrocie do korzeni.
Autorka/Autor: Łukasz Wieczorek
Źródło: TVN24