Mężczyzna zatrzymany w sprawie napaści na byłego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego usłyszał zarzut. Jest podejrzany o popełnienie czynu chuligańskiego, za co może grozić do pięciu lat więzienia. Sąd nie zgodził się na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Prokuratura zamierza zaskarżyć tę decyzję.
Senator Stanisław Karczewski o ataku poinformował w czwartek za pośrednictwem mediów społecznościowych. Jak przekazał, podczas świątecznych zakupów został "napadnięty, wulgarnie wyzwany, uderzony i przewrócony". W rozmowie z Polską Agencją Prasową twierdził, że atak miał być umotywowany politycznie oraz że usłyszał obelgi pod swoim adresem, a także prezesa Prawa i Sprawiedliwości. "Została złamana moja nienaruszalność cielesna, zostałem uderzony, wyrwano mi telefon, telefon jest uszkodzony" - dodał.
Tego samego dnia wieczorem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podało, że policja zatrzymała mężczyznę, który miał zaatakować byłego marszałka Senatu. W piątek usłyszał on zarzut.
Podejrzany nie przyznał się do zaatakowania senatora
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie znieważenia z powodu przynależności politycznej i zastosowania przemocy wobec senatora. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz poinformowała, że do zdarzenia doszło w czwartek, 15 grudnia, na terenie jednego z warszawskich sklepów.
- Zatrzymany został Paweł P., któremu przedstawiono zarzut stosowania przemocy z powodu przynależności politycznej, naruszenia nietykalności pokrzywdzonego, jak również uszkodzenia mienia w postaci telefonu - przekazała.
Czyn zakwalifikowano jako występek chuligański, za popełnienie którego grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Prokurator Skrzyniarz przekazała, że podejrzany nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Mężczyzna złożył też wyjaśnienia. Ich treść jest jednak na obecnym etapie objęta tajemnicą śledztwa.
Sąd nie zgodził się na areszt
Prokurator wystąpił do sądu z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Posiedzenie aresztowe w tej sprawie odbyło się w sobotę. Sąd nie uwzględnił wniosku. Zastosował wobec podejrzanego wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci poręczenia majątkowego w kwocie 20 tysięcy złotych, dozoru policji, zakazu zbliżania się oraz kontaktowania z pokrzywdzonym.
- Prokuratura podejmie decyzję, co do zaskarżenia postanowienia po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wydanego postanowienia - zapowiedziała Skrzyniarz.
Karczewski: zostałem uderzony, wyrwano mi telefon
Senator powiedział, że był to "niezwykle wulgarny atak". - Niestety, to się zdarza sporadycznie, ale po raz pierwszy została złamana moja nienaruszalność cielesna. Zostałem uderzony, wyrwano mi telefon, telefon jest uszkodzony - relacjonował Karczewski.
Jak podkreślił, atak był motywowany polityką. Dodał, że padły wulgarne obelgi pod adresem jego, a także prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. - Człowiek nie zaatakował mnie, bo mu się nie podobała moja fryzura, tylko zaatakował mnie, bo jestem z PiS. My się czujemy po prostu zaszczuci. To już nie jest nienawiść - to jest szczucie - zaznaczył senator.
- Jeżeli słyszę od Donalda Tuska, który mówi, że przyjdą silni ludzie i wyprowadzą prezesa NBP, to wyzwala się w ten sposób najgorsze zachowania, najgorsze reakcje. To jest groźne - stwierdził Karczewski.
Były marszałek poinformował, że w wyniku ataku nie odniósł obrażeń, a sprawa została zgłoszona na policję. - To zdarzyło się w sklepie, z kamerami. Mam nadzieję, że ten człowiek zostanie ukarany, bo absolutnie tego nie można tolerować - dodał były marszałek Senatu.
Źródło: PAP