Strażnicy miejscy napotkali 41-latka z licznymi obrażeniami podczas patrolu w czwartkową noc na warszawskim Marymoncie. Okazało się, że mężczyzna wpadł do głębokiego kanału, z którego z trudem się wydostał.
Utykał i trzymał się za żebra - tak warszawscy strażnicy miejscy opisują mężczyznę, którego zauważyli w czwartek około godziny 23 przy Włościańskiej na Marymoncie, w pobliżu zajezdni autobusowej. Jak się okazało, doznał on obrażeń po tym, jak wpadł do głębokiego kanału.
Sam wydostał się na powierzchnię
Widząc, że mężczyzna potrzebuje pilnej pomocy, funkcjonariusze podjęli interwencję. "Bardzo bolały go żebra, prawa kostka i lewa ręka, która prawdopodobnie wypadła ze stawu barkowego. Strażnicy natychmiast wezwali karetkę pogotowia. Mężczyzna uskarżał się na narastający ból przy każdym wdechu. W okolicy mostka pojawiło się duże zasinienie" - czytamy w komunikacie stołecznej straży miejskiej.
41-latek tłumaczył mundurowym, że wpadł do głębokiego kanału. Mężczyzna samodzielnie, choć z trudem i po dłuższym czasie, wydostał się na powierzchnię.
Po przyjeździe pogotowia poszkodowany mężczyzna nie był już w stanie się poruszać. Został przetransportowany do karetki, a stamtąd trafił do szpitala.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż miejska