Ruszył proces w sprawie pisarza Jakuba Żulczyka, oskarżonego o znieważenie prezydenta Andrzeja Dudy, poprzez nazwanie go "debilem" we wpisie w mediach społecznościowych. Oskarżony nie przyznał się do winy. Jak tłumaczył, jego komentarz miał być wyrazem krytyki i niepokoju. Mężczyzna chciał, by jak najwięcej ludzi zobaczyło "nieprawidłowość myślenia prezydenta". Obrona wnioskuje o wezwanie głowy państwa na świadka podczas kolejnej rozprawy.
Pisarz odpowiada przed sądem za słowa wyrażone na portalu społecznościowym w listopadzie ubiegłego roku. Skomentował on wpis prezydenta Andrzeja Dudy po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, nazywając go "debilem". Prokuratura zajęła się tą sprawą po zawiadomieniu złożonym przez osobę prywatną. W marcu śledczy skierowali do sądu akt oskarżenia przeciwko Jakubowi Żulczykowi. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu obrona oskarżonego wnioskowała o umorzenie postępowania na posiedzeniu, ale w sierpniu sąd nie uwzględnił tej prośby.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces w sprawie Żulczyka. Prokurator Michał Marcinkowski oskarżył pisarza o użycie wobec prezydenta słowa "powszechnie uznanego za obraźliwe". Pisarz nie przyznał się do zarzutu znieważenia Andrzeja Dudy i skorzystał z prawa do złożenia wyjaśnień.
- Jestem obywatelem Polski, zatroskanym o losy swojego kraju, osobą świadomą politycznie. Czasami daję temu upust w mediach społecznościowych. Taki charakter miał też wpis na temat prezydenta Andrzeja Dudy - mówił Żulczyk. Podkreślał, że z wykształcenia jest amerykanistą, a kiedyś zajmował się publicystyką, również na tematy polityczne. - Zdarza mi się komentować w mediach społecznościowych bieżącą rzeczywistość oraz sprawy, które w jakimś stopniu mnie oburzają, bulwersują albo niepokoją - wskazywał.
Pisarz podkreślał, że nie miał intencji znieważenia prezydenta, natomiast chciał skrytykować jego działania, które jego zdaniem "były niemądre i narażały na szwank międzynarodową reputację Polski". - Prezydent Duda celowo bądź nie - nie mi to oceniać - zakwestionował system wyborczy w USA, nie składając gratulacji ówczesnemu prezydentowi elektowi USA - stwierdził.
Z możliwości zadawania pytań oskarżonemu skorzystał jedynie sędzia Tomasz Grochowicz, pytając między innymi, co Żulczyk chciał swoim wpisem osiągnąć. - Na pewno nie spodziewałem się, że znajdę się tutaj - odparł pisarz. Dodał, iż miał nadzieję, że dzięki wpisowi jak najwięcej ludzi zobaczy "nieprawidłowość myślenia prezydenta". - Tu się pomyliłem, bo przez to, że użyłem słowa, jakie użyłem, gros ludzi zwróciło uwagę na to, jakiego określenia użyłem, a nie na treść merytoryczną wpisu - powiedział. Podkreślił jednak, że używając łagodniejszego określenia nie oddałby "powagi sytuacji".
Podczas rozprawy odczytano też protokół z wcześniejszego przesłuchania w prokuraturze, podczas którego Żulczyk zwracał uwagę na to, że po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA prezydent Andrzej Duda pogratulował mu od razu. - Owa niekonsekwencja, dyktowana moim zdaniem sympatiami politycznymi prezydenta RP, również przyczyniła się do takiej, a nie innej oceny jego działań - mówił wtedy Żulczyk.
Obrona wnioskuje o wezwanie na świadka prezydenta Dudy
Następny termin rozprawy wyznaczono na 5 stycznia. Wówczas planowane jest już zakończenie procesu i wygłoszenie mów końcowych. Wcześniej przesłuchany ma być językoznawca Michał Rusinek, a sąd ma się ustosunkować do wniosków dowodowych obrony, która chce między innymi, by na świadka został wezwany prezydent Andrzej Duda.
- Analizując inne sprawy tego typu - w każdej z tych spraw głowa państwa była przesłuchiwana, głównie na okoliczność tego, jak odbiera wpis - mówił obrońca Żulczyka mecenas Krzysztof Nowiński. Podkreślił jednak, że wniosek ten sformułowano już jakiś czas temu, gdy prezydent nie zabrał w sprawie żadnego stanowiska.
Prokuratura wniosła o oddalenie wniosku. - W ocenie prokuratury ten dowód nie ma znaczenia. Penalizowane jest znieważenie prezydenta, a co do kwestii zamiaru pana Żulczyka prezydent siłą rzeczy wypowiedzieć się nie może - podkreślił prokurator Michał Marcinkowski.
Pisarz skomentował wpis prezydenta Dudy po wyborach w USA
Po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich w USA prezydent Andrzej Duda napisał na Twitterze: "Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA".
Wpis ten skomentował pisarz Jakub Żulczyk. "Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak 'nominacja przez Kolegium Elektorskie'. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA 'obwieszczają' agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj - doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie - to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem" - napisał na Facebooku.
Pisarz oskarżony jest z artykułu 135 paragraf 2 Kodeksu karnego. Za publiczne znieważenie prezydenta RP grozi do trzech lat więzienia.
Źródło: PAP