Mija rok od wyprowadzki Empiku z kamienicy przy Nowym Świecie. Salon działał w tym miejscu siedem dekad. Do budżetu państwa i miasta przelewał prawie półtora miliona złotych rocznie. Na dwukrotnie wyższy czynsz się nie zgodził. Dziś budynek stoi pusty, nie przynosi ani grosza, a wojewoda chce go przerobić na urząd.
W odbudowanej kamienicy na rogu Nowego Światu i Alej Jerozolimskich był od początku, czyli od 1951 roku. Otwarto go, jak nakazywała świecka tradycja komunistycznego państwa, 22 lipca. Na elewacji wykuty napis "CAŁY NARÓD BUDUJE SWOJĄ STOLICĘ", na dachu neon Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki (bo tak się nazywał protoplasta Empiku). Światowy wymiar miejsca podkreślał także neonowy globus w narożniku kamienicy. Dekady mijały a w socrealistycznym gmachu nieprzerwanie sprzedawano prasę, książki i muzykę oraz organizowano spotkania z ludźmi kultury.
W złotych dla fonografii latach 90. po autograf Kazika Staszewskiego czy Kasi Nosowskiej kolejka ciągnęła się przez dwa piętra budynku i kawałek Nowego Światu. Empik "przy palmie" przetrwał nawet trudną dla niego rewolucję cyfrową: ekspansję e-booków i platform streamingowych, a także zamieszki z udziałem narodowców (w historii polskiej satyry znane jako Bitwa pod Empikiem). Nie przetrwał propozycji nowej umowy dzierżawy, którą przedstawili urzędnicy.
- Niemal dwukrotny wzrost wysokości czynszu sprawił, że lokalizacja nie była dla nas opłacalna - przyznaje przedstawicielka sieci Anna Gut-Mostowy. Empik do dziś rozgląda się za nowym lokalem w Śródmieściu, na razie bezskutecznie.
Trzy czwarte z czynszu dla wojewody
Rzecznik ratusza mówi o jeszcze jednym powodzie rozwodu po latach. Miasto nie mogło dogadać się z firmą w sprawie remontu, a że kamienica go potrzebuje, było widać gołym okiem.
- Opuszczenie budynku przez Empik było decyzją tej spółki. Kolejna umowa dzierżawy obiektu nie została zawarta przez brak porozumienia co do wysokości czynszu, ale też przez konieczność przeprowadzenia szerokiego kompleksowego remontu, obejmującego między innymi: odnowienie elewacji oraz wymianę instalacji wewnętrznych. Rozmowy dotyczyły tego, czy remont zostanie przeprowadzony przez jedną ze stron, czy może wspólnie, a także możliwości i zasad ewentualnego rozliczenia kosztów prac w czynszu - tłumaczy Jakub Leduchowski z urzędu miasta i dodaje, że koszt tych prac "wówczas szacowany był na 8 milionów złotych".
Empik płacił miesięcznie 120 644 złote netto, czyli niemal półtora miliona rocznie. Ale do kasy Warszawy trafiała tylko część tej kwoty, bo właścicielem nieruchomości jest Skarb Państwa, miasto tylko nią zarządzało. Tymczasem, jak przypomina rzecznik ratusza, zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami "75 procent tej kwoty odprowadzane było do Skarbu Państwa - wojewody mazowieckiego, a pozostała część pozostawała w budżecie Warszawy".
Koniec z kulturą, będzie urząd
Wkrótce po zakończeniu współpracy z Empikiem urząd wojewódzki wyciągnął rękę po swoje i przejął nieruchomość na dobre. Dziś miasto nie czerpie z niej ani złotówki. Wojewoda zresztą też nie. Po wybuchu wojny w Ukrainie urządzono tam punkt pomocy dla uchodźców, wydawano paczki, pomagano szukać pracy. Temu zadaniu, jak dowiadujemy się w urzędzie wojewódzkim, budynek służył do 9 lutego. Obecnie przypominają o tym wyłącznie plakaty w oknach i na zamkniętych drzwiach.
Co dalej? Wojewoda chce wyremontować kamienicę. Pierwsze podejście skończyło się porażką. "Informujemy, że ogłoszone było postępowanie przetargowe na modernizację budynku przy ulicy Nowy Świat 15/17. Zostało ono jednak unieważnione, że względu na przekroczoną wartość szacunkową zamówienia" - informuje zespół prasowy wojewody mazowieckiego.
Jaki pomysł ma wojewoda na gmach przy Trakcie Królewskim? "Po przeprowadzonym remoncie budynku planowane jest otwarcie nowoczesnego Centrum obsługi klienta MUW, w tym cudzoziemca" - czytamy w odpowiedzi.
Pomysł nie podoba się Janowi Mencwelowi ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. - Budynek bez otwartych parterów nie ożywi tego miejsca, nie wzbogaci krajobrazu ulicy. Od strony Alej Jerozolimskich jest miniplacyk, miejsce z potencjałem. Ale on będzie zmarnowany, bo trudno sobie wyobrazić, żeby urząd prowadził tam jakąś działalność - komentuje Mencwel. Zwraca uwagę także na szerszy problem. - Nie chodzi o to, żeby urzędów nie było, ale nie muszą zajmować takich budynków i być skoncentrowane w centrum. Urzędy to także miejsca pracy, powinny mieścić się również na prawym brzegu Wisły - zauważa aktywista.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl