W środę rano przed budynkiem Sądu Najwyższego odbyła się demonstracja solidarnościowa z sędzią Igorem Tuleyą. Nieuznawana przez Sąd Najwyższy Izba Dyscyplinarna rozpoznawała wniosek o zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie sędziego do prokuratury. Jak podaje "Gazeta Stołeczna", Katarzyna Augustynek, znana też jako Babcia Kasia, została w trakcie protestu zatrzymana. Zarzucono jej naruszenie nietykalności oraz znieważenie policjantów. Funkcjonariusze twierdzą, że podczas zatrzymania Augustynek miała ich kopać, szarpać za mundury, drapać i używać wobec nich wulgaryzmów. Jako dowód przedstawiono nagrania. Sąd rozpatrywał jej sprawę w trybie przyspieszonym.
Nagrania z sądu dzięki uprzejmości portalu OKO.press.
Zeznania policjantów w sądzie
Miała skrępowane ręce i nogi
W odtworzonym na rozprawie nagraniu, którego autorem była najprawdopodobniej jedna z protestujących osób, w tle widać zatrzymanie aktywistki. Na filmie widać, że policjanci nieśli kobietę, a potem ciągnęli po chodniku i położyli na trawniku. Wtedy Augustynek powiedziała do jednego z policjantów: "Zabierz, durniu, te łapy". Trzech policjantów chwyciło ją za ręce, nogi i zaniosło do radiowozu. "Stołeczna" podkreśla, że na nagraniu nie widać, żeby aktywistka kopała, drapała czy uderzała policjantów. Miała skrępowane ręce i nogi. Na nagraniu nie słychać też wyzwisk, które policjanci jej zarzucili.
Dziennik podaje, że sędzia Justyna Koska-Janusz rozpatrująca sprawę dopytywała policjanta, który uczestniczył w zatrzymaniu aktywistki, w którym momencie nagrania oskarżona kopała lub używała wulgarnych słów. Zeznający funkcjonariusze stwierdzili wówczas, że wulgarne słowa miały paść dopiero przy radiowozie, czego nie objęło nagranie.
W relacji portalu OKO.press policjanci skarżyli się, że byli kopani, szarpani i szczypani. Ale nie potrafili opisać konkretnych obrażeń. - Na razie nie odczuwam większych dolegliwości – odpowiedział jeden z policjantów na pytanie obrony.
"Zobaczyła, jak policjanci klęczą na jakiejś osobie"
Po policjantach jako świadek zeznawała jedna z protestujących. Zatrzymanie Augustynek oceniła jako "niehumanitarne". Zeznała, że nie słyszała, by aktywistka cokolwiek mówiła do policjantów przy radiowozie. Świadek zeznała również, że po chwili dowiedziała się od innego protestującego, że w radiowozie "biją dziewczynę".
- Nie wiedziałam, że chodzi o panią Kasię. Podbiegliśmy do radiowozu, do przedniej szyby. Wyszedł policjant i powiedział, że jak nie zejdziemy z drogi, to nas wszystkich zatrzymają. Podeszłam od bocznej strony. Tam szyba jest przyciemniona i okratowana. Zbliżyłam głowę, osłoniłam oczy po bokach, żeby coś zobaczyć. W tym momencie zobaczyłam, że dwóch policjantów klęczy na jakiejś osobie. Nie miałam świadomości, że to pani Katarzyna. Zaczęłam krzyczeć: "Wy macie ojców, matki, dzieci". Waliłam pięścią. Wtedy policjanci odskoczyli - mówiła przed sądem.
Inna świadek zeznała z kolei, że widziała, jak policjanci ciągną Augustynek po ziemi. Nie słyszała, by oskarżona cokolwiek mówiła do funkcjonariuszy.
Sędzia rozpatrująca sprawę ogłosiła przerwę do 27 kwietnia. Nie znalazła przesłanek do zastosowanie środków zapobiegawczych wobec oskarżonej. Aktywistka została zwolniona do domu.
- Wcześniej tego nie było, żeby osoba występująca w obronie praw obywatelskich była sądzona przed sądem 24-godzinnym, chociaż w 24 godzinach ostatecznie się to nie zmieści - komentowała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Agata Szczęściak z OKO.press. - Słuchanie zeznań policjantów, jak to strasznie ich potraktowała staruszka, osoba mikrej postury miała ich atakować i być brutalna, to było dość niesamowite - zderzenie siły umundurowanych policjantów ze starszą osobą, która wykrzykuje różne rzeczy, ale nie jest zagrożeniem dla policjantów - mówiła publicystka, która obserwowała środowy proces.
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: "Gazeta Stołeczna", OKO.press
Źródło zdjęcia głównego: TVN24