To już pewne: fotoradary straży miejskiej znikną z warszawskich ulic. Ustawa, która miała skończyć ze "skarbonkami" sprawiła, że stolica zmieni się w raj dla piratów drogowych.
Od nowego roku piraci będą w zasadzie bezkarni. Straż miejska przestanie kontrolować kierowców z pomocą fotoradarów stacjonarnych i mobilnych. - Do końca roku je wykorzystujemy, potem tracimy uprawnienia - odpowiada Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. Kiedy zostaną zdemontowane? - Tego jeszcze nie wiemy - odpowiada, ale dodaje, że 1 stycznia nie powinny się już znajdować przy ulicach.
A jest ich dziś kilkanaście. Po 1 stycznia zostaną tylko cztery należące do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego - przy ul. Rosochatej, Pileckiego, al. Stanów Zjednoczonych i Pułkowej. Usuwanie pozostałych już się rozpoczęło - w sierpniu i wrześniu zdemontowano urządzenia ze skrzyżowań ul. Wołoskiej i Domaniewskiej, al. Jana Pawła i al. Solidarności oraz Globusowej i Dźwigowej.
Co dalej?
Zmiany w przepisach miały ukrócić zjawisko tzw. "skarbonek", czyli radarów z pomocą których straże miejskie i gminne łatały lokalne budżety. Z perspektywy Warszawy nie ulega jednak wątpliwości, że wylano dziecko z kąpielą. Radary były bowiem skuteczne - wyraźnie poprawiły płynność ruchu i bezpieczeństwo.
- Musimy skończyć z myśleniem, że fotoradary są do zarabiania pieniędzy. To że poprawiają bezpieczeństwo, pokazują statystki - potwierdza Karolina Gałecka, rzeczniczka Zarządu Dróg Miejskich.
Jako przykład podaje ulicę Słomińskiego przy moście Gdańskim. Trzy lata przed postawieniem urządzeń rejestrujących doszło tam do sześciu wypadków, w których siedem osób zostało rannych a jedna zginęła. - Po uruchomieniu fotoradaru w 2007 roku doszło tam tylko do jednego wypadku, w którym jedna osoba została ranna. Nikt nie zginął - mówi Gałecka.
Nowe przepisy odbierają prawo do kontroli strażom miejskim i gminnym - przekazują ja GITD i policji. Ale nie mówią, co ma się stać z istniejącymi urządzeniami. Nic więc dziwnego, że Inspektorat odsyła do ministerstwa infrastruktury.
- Przygotowana przez posłów ustawa nie przesądza, na jakich zasadach i do kogo mają zostać przekazane urządzenia rejestrujące - odpowiada rzecznik ministerstwa Piotr Popa. I dodaje, że zawsze można złożyć do GITD wniosek o zamontowane urządzeń w miejscach szczególnie niebezpiecznych.
Likwidacja fotoradarów, choć wynika z ustawy zaproponowanej przez SLD, może być na rękę nowemu rządowi. Jak poinformowało w zeszłym tygodniu radio RMF FM, Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, planuje zlikwidować GITD na rzecz super silnej policji drogowej. Ministerstwo infrastruktury tych doniesień nie chce komentować. - Jakiekolwiek będą to służby, miejsce ustawienia fotoradaru będzie można do nich zgłaszać - odpowiada rzecznik.
Walka ze "skarbonkami"
W listopadzie zeszłego roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, z którego wynikało, że straże miejskie i gminne nadużywają fotoradarów. NIK oceniła, że zaangażowanie w obsługę urządzeń, zwłaszcza przenośnych, "jest podyktowane w wielu wypadkach nie tyle służbą na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do gminnej kasy".
W związku z tym zastanawiano się, czy nie zabrać strażnikom tylko mobilnych urządzeń. Jednakże, pod koniec lipca Sejm przyjął ustawę, zgodnie z którą straże zostaną całkowicie pozbawione możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej. Uprawnienia takie ma mieć wyłącznie policja i Główny Inspektorat Transportu Drogowego.
7 sierpnia Senat przyjął ustawę, która trafiła do prezydenta. Ten, dokument podpisał.
W sierpniu w rozmowie z tvnwarszawa.pl Stanisław Żmijan, przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury, która pracowała nad ustawą, uspokajał jednak, że maszty na pewno zostaną w Warszawie. - Będzie czas, żeby zainteresowane strony ustaliły między sobą wszystkie kwestie i spisały je podczas protokołu przekazywania - zapewniał.
Sylwia Szydlak
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl / tvn24.pl