Przedstawiciele wojewody i drogowcy przejmowali dom na działce, na której powstanie fragment południowej obwodnicy Warszawy. Rodzina nie chciała się wyprowadzić, bo jej zdaniem drogowcy zaproponowali za małe odszkodowanie.
- Nas się okrada w perfidny sposób. W biały dzień, w majestacie prawa polskiego – krzyczała Jadwiga Kacperska, właścicielka domu.
Chodzi o posiadłość, która stoi kilkaset metrów od alei Krakowskiej i na samym środku planowanego fragmentu południowej obwodnicy Warszawy.
Drogowcy, żeby zacząć tutaj prace muszą go wyburzyć. W zamian zaproponowali pieniądze 1,2 mln złotych. Mieszkańcy chcą więcej. - Nie podoba nam się wycena. Chcemy 2,5 miliona złotych – zapowiedział Andrzej Kacperski, mieszkaniec domu.
Krzyki i łzy
Ponieważ mieszkańcy nie zgodzili się z wyceną drogowców, sprawa trafiła do wojewody. Kolejną wycenę rodzina również odrzuciła. Jaka to była kwota? Tego urzędnicy wojewody już nie chcieli ujawnić.
Rodzina odwołała się do decyzji wojewody. Sprawa trafiła do ministra infrastruktury, który nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie.
Niezależnie od toczącej się walki o odszkodowanie mieszkańcy musieli opuścić dom. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapewniła już lokatorom tymczasowy dom. – Mamy obowiązek zapewnić lokal zamienny i w tym przypadku jest to 180 metrowy dom – wyjaśniła Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka prasowa GDDKiA.
Mimo to rodzina Kacperskich nie jest zadowolona z tymczasowego lokalu. - Bród i smród. To jest dom po jakiś Wietnamczykach. Przecież za samo ogrzewanie będziemy płacić minimum trzy tysiące złotych – żali się Jadwiga Kacperska.
Gdy emocje w końcu opadły zaczęła się wyprowadzka. - Gdyby zainteresowane osoby zrozumiały, że mogą prowadzić swoje postępowanie odwoławcze, niezależnie od wydania nieruchomości, to można byłoby tej awantury uniknąć – wyjaśnił Piotr Sobucki z Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Łukasz Wieczorek bf/ec