W poniedziałek 18 grudnia wieczorem samolot wojskowy MiG-29 runął na ziemię. Z maszyną utracono łączność w czasie podejścia do lądowania w Mińsku Mazowieckim. Wrak znaleziono około dwóch kilometrów na południe od miejscowości Marysin. Pozostałości myśliwca przetransportowano do bazy lotnictwa wojskowego w Mińsku Mazowieckim. Tam mają zostać zbadane.
Bezwypadkowe myśliwce
28-letni pilot startował z tego samego lotniska, na którym miał wylądować. W jego poszukiwaniach brało udział co najmniej 200 osób: żołnierze Żandarmeria Wojskowa, a także - zgodnie z procedurami - policjanci i strażacy. W momencie odnalezienia pilot był przytomny, miał połamane kończyny. Został przewieziony do szpitala wojskowego w Warszawie.MiG-29 to maszyna eksploatowana najdłużej bez jakiejkolwiek katastrofy w powietrzu w historii polskiego lotnictwa. Pierwsze myśliwce tego typu przyleciały do Polski w czerwcu 1989 r.
Dobrze oceniany pilot, brak usterek technicznych
Jak poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej w komunikacie opublikowanym w ubiegły czwartek na stronie internetowej resortu, do katastrofy nie doszło z powodu usterek technicznych. Jak zaznaczono w oświadczeniu, zarówno samolot, jak i lotnisko były w dobrym stanie. Dobrze oceniany przez przełożonych był pilot. "Miał ponad 400 godzin nalotu, z tego ponad 200 na samolocie MiG-29. Posiadał aktualne badania lotniczo-lekarskie, treningi oraz niezbędne uprawnienia i dopuszczenia do danego lotu. Ponadto, miał właściwe i przepisowe wyposażenie wysokościowo-ratownicze" - przekazało MON.
Katastrofą myśliwca zajmuje się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, a także Prokuratura Wojskowa. W styczniu sprawą ma się zająć sejmowa komisja obrony narodowej. CZYTAJ TEŻ NA TVN24.PL mk/kc/rzw