Trwa dyskusja o planowanych cięciach w warszawskiej komunikacji miejskiej. W ocenie eksperta ze Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji, wiele zmian zaproponowanych przez Zarząd Transportu Miejskiego jest słusznych.
Oszczędności - to powód cięć w komunikacji miejskiej, przywoływany przez urzędników.
Badają reakcje?
Łukasz Oleszczuk, ekspert od komunikacji, twierdzi, że przedstawiony plan to na razie "sondowanie społeczeństwa".
- Przedstawiono plan maksimum i teraz trzeba sprawdzić, na ile te cięcia są możliwe – ocenia przedstawiciel SISKOM.
Linie "bez większego znaczenia"
Jak dodaje Oleszczuk, zmiany w dużej części dotyczą linii, które i tak nadawały się do usunięcia.
- Są to linie lokalne, nie zawsze pełniące funkcje dowozowe. To linie socjalne, w zasadzie nie mają dużego znaczenia w układzie komunikacyjnym - twierdzi przedstawiciel SISKOM.
Coś odejmą, coś dadzą
Podkreśla, że propozycje wynikają ze strategii transportowej miasta i "co do zasady są dobre". Przyznaje jednak, że jest kilka kontrowersyjnych zmian.
Ekspert przekonuje, że strach pasażerów ma wielkie oczy, bo ZTM zaproponował też alternatywę.
- 175 na odcinku najbardziej obciążonym, który ma największe znaczenie dla mieszkańców Ochoty i studentów, będzie zastąpiona przez linię 128 - zwraca uwagę Oleszczuk. - Najbardziej stracą pasażerowie, którzy dojeżdżają bezpośrednio do portu lotniczego im. Fryderyka Chopina - przewiduje.
Jak mówi, z kolei linia 510 jest przykładem dublowania komunikacji szynowej z autobusową. - Nie należy tego robić. 510 na odcinku śródmiejskim, jadąc al. Jana Pawła II, nie jest w pełni wykorzystywana - zauważa ekspert. I dodaje, że jest to linia bardzo podatna na opóźnienia, zaś jadącym z Białołęki do Dworca Centralnego wygodniej jest przesiąść się na Młocinach. Mówi, że linia 518, jeżdżąca często i wydzielona z 503, będzie zastępowała dojazd do Centralnego.
Głosy sprzeciwu budzi również wycofanie ze Śródmieścia i Ochoty 521. - W dowozach do centrum z Wawra czy Miedzeszyna duże znaczenie ma kolej. Przejazd linią 521 nie oferuje tak atrakcyjnego czasu jak przejazd do centrum koleją - ocenia Oleszczuk.
"Niepotrzebne muchowozy"
Oleszczuk komentuje również: minęły czasy, kiedy tworzono linie autobusowe do centrum z każdego punktu miasta.
- Pojawia się pytanie, czy jest sens utrzymywać linie o niskiej częstotliwości, jadące przez całe miasto. Moim zdaniem nie ma to sensu. Nie ma sensu tworzyć tak zwanych muchowozów, czyli autobusów, które jeżdżą rzadko i z każdego punktu miasta wszędzie – ocenia Oleszczuk.
bf/mz