Tańsze od metra, bardziej ekologiczne od autobusów, mile widziane na deptakach. Tramwaje przeżywają w Europie renesans popularności. Jeśli władze Warszawy i urzędnicy z Brukseli dotrzymają słowa, w najbliższych latach dotrze on także do Warszawy.
Przed tygodniem prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłosiła plany inwestycji w rozwój sieci tramwajowej w najbliższych latach. Władze deklarują, że w ciągu pięciu lat tramwajami dojedziemy na Gocław i Wilanów, powstaną też krótsze odcinki na Kasprzaka i Tarchominie. Siedem kolejnych inwestycji trafiło na listę rezerwową. Biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach budowanie nowych torowisk szło bardzo opornie albo nie wychodziło poza rysowanie na mapach, należy tę deklarację uznać za przełomową.
Zapowiedź wywołała falę komentarzy, w większości pozytywnych, ale pojawiły się też głosy krytyczne przekonujące, że w dobie metra tramwaje to anachronizm. Nic bardziej mylnego. Przykłady płynące z europejskich metropolii dowodzą, że ten środek transportu przeżywa prawdziwy renesans. Stymuluje go Unia Europejska, która po latach dotowania inwestycji drogowych, przełożyła zwrotnicę (nomen omen) i mocno wspiera komunikację szynową.
Europejski renesans tramwajowy
Do 2020 roku polskie miasta dostaną z UE 13 mld złotych na budowę linii tramwajowych i nowy tabor. Jest o co walczyć - pojedyncza dotacja może sięgać nawet 85 procent wartości inwestycji. Europa naprawia w ten sposób błędy, które popełniła w latach 60. i 70., kiedy masowo likwidowano sieci tramwajowe. Było to wynikiem wzrostu zamożności społeczeństwa i motoryzacyjnego boomu stymulowanego przez niskie ceny ropy naftowej. Stwierdzono, że tramwaje blokują ruch i uznano za przeżytek stawiając na metro, autobusy i samochody. Tramwaje znikały z miast w Niemczech, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, w Danii nie przetrwała żadna.
Przełomem w myśleniu był kryzys naftowy na początku lat 70., który ceny ropy wywindował o kilkaset procent. Coraz bardziej dotkliwy był także problem korków i smogu. Tramwaje zaczęły wracać do łask, czego najlepszym przykładem jest Francja- w 1985 roku było w niej zaledwie 43 km tras tramwajowych, 25 lat później liczba ta wzrosła aż 11-krotnie. W 2000 roku do tramwajów wrócił nawet, kojarzony głównie z metrem, Londyn.
Warszawę, podobnie jak inne miasta państw zza Żelaznej Kurtyny, likwidacyjny szał szczęśliwie ominął. Z istotnych połączeń tramwajowych w latach 70. pozbyto się tylko tego do Wilanowa (podobno ich hałas irytował Edwarda Gierka). Do 2020 linia ma zostać odtworzona, choć w innym przebiegu – ul. Sobieskiego, a nie Wisłostradą.
Ekonomia, ekologia, estetyka
Na rosnącą popularność tramwajów wpływają trzy rodzaje czynników: ekonomiczne, ekologiczne i estetyczne.
– Koszt budowy kilometra metra jest od 10 do 30 razy wyższy od budowy kilometra linii tramwajowej. Do tego koszt eksploatacji podziemnej kolejki jest kilkukrotnie wyższy. On ma sens tylko przy ogromnych potokach pasażerskich rzędu 30-50 tysięcy pasażerów na godzinę – wylicza Łukasz Oleszczuk, działacz SISKOM i pracownik Tramwajów Warszawskich i dodaje, że niższy jest też koszt eksploatacji.
A jak wypada tramwaj w porównaniu z autobusem? – Kosztuje więcej, ale czas jego eksploatacji jest 3-4-krotnie dłuższy: 10 lat autobusu, przy 30-40 tramwaju. Dlatego w ostatecznym rozrachunku wyższy koszt zakupu się zwraca – dodaje. Do tego tramwaje są bardziej pojemne. W Warszawie na razie tego nie widać, ale po Europie jeżdżą pojazdy nawet 40-metrowe. – Są analizy, z których wynika, że przy podobnych parametrach podróży, mając do wyboru tramwaj i autobus, ludzie chętniej korzystają z tego pierwszego – mówi dr Michał Wolański z Katedry Transportu Szkoły Głównej Handlowej.
Ponieważ nowoczesne tramwaje są też cichsze i nie emitują spalin, chętnie wprowadzane są nawet do zabytkowych części miast, zamkniętych dla samochodów i autobusów. Niskopodłogowy tramwaj jest przyjazny osobom niepełnosprawnych i rodzicom z dziećmi w wózkach, w przeciwieństwie do metra nie wymaga konfrontacji ze schodami czy podróży windą.
Priorytet priorytetem
- Potencjał tramwajów w Warszawie jest ogromny, ale należy pamiętać o ich przyspieszeniu. Będą konkurencyjne, jeśli będą miały priorytet na skrzyżowaniach. To daje prawdziwą oszczędność czasu – podkreśla dr Wolański.
W tej kwestii wiele pozostaje do zrobienia. Jaskółką zmian jest Bemowo, gdzie - jak informowaliśmy we wtorek - udało się wprowadzić priorytet na trzech skrzyżowaniach na ul. Powstańców Śląskich.
Hanna Gronkiewicz-Waltz i Jacek Wojciechowicz o inwestycjach tramwajowych:
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl