Kupcy twierdzą, że nie pozostało im nic innego, jak tylko protestować. – Właściciele centrum są głusi na nasze postulaty – twierdzą.
Zablokowana była ulica Nadrzeczna, mimo to ruch udrażniała policja.
Doszło do przepychanek. - Kilku kupców wdało się w szarpaninę z operatorem kamery, który na prośbę zarządu centrum nagrywał protest. Natomiast ochroniarze zostali obrzuceni jajkami - dodaje reporterka. Jak mówi, kupcy do siedziby zarządu zanieśli petycję, a później obrzucili budynek jajkami.
"Wirtualny czynsz"
Kupcom największy problem sprawia - jak mówią - sposób naliczania stawek za czynsz. Twierdzą, że właściciel hali zawyża wielkość wynajmowanych powierzchni co najmniej o 30 proc., więc płacą za powierzchnię, którą realnie nie dysponują. Jak poinformowali reporterkę TVN24, dla najmniejszych powierzchni handlowych oznacza to miesięcznie ponad tysiąc złotych większe opłaty. Natomiast kupcy, którzy dysponują największymi boksami, co miesiąc dopłacają nawet kilka tysięcy więcej.
Za metr kwadratowy jest naliczane 17 euro.
Protestujący ostrzegają, że jeżeli nie dojdzie do rozmowy z zarządem centrum, to będą zmuszeni do szturmu biur zarządu. Ten z kolei, mimo próśb handlarzy, nie chce rozmawiać i straszy ich zerwaniem umowy i zabraniem bezpowrotnie wpłaconej kaucji. W zależności od powierzchni jest to kwota od 40 do 100 tysięcy złotych.
Zła promocja?
W połowie marca kupcy z Wólki utworzyli stowarzyszenie "Partnerstwo dla biznesu", które ma ułatwić walkę o prawa kupieckie. Kupcy są przerażeni dramatycznym spadkiem obrotów.
Zdaniem specjalistów, problem położonych na obrzeżach Warszawy centrów handlowych wynika ze źle skierowanej promocji. - Nie powinno się przyciągać klientów z tak zwanej wielkiej Warszawy, natomiast apelować do klientów z miasteczek, z których łatwo jest do centrum dojechać – uważa prof. Małgorzata Bombol ze Szkoły Głównej Handlowej.
fot
bf/mz