Plac Szembeka do poprawki. Pół miliona na szalet i granity

Plac Szembeka jak studnia bez dna
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Niecałe trzy lata po zakończeniu remontu, który pochłonął prawie 23 miliony złotych, plac Szembeka wymaga kolejnych nakładów. Na poprawki dzielnica wyda niemal 450 tysięcy złotych. Urzędnicy zapewniają, że na skwerze pojawi się wreszcie dawno obiecana toaleta.

Nowy plac Szembeka nie przestaje budzić kontrowersji. Najpierw irytował przeciągający się termin oddania inwestycji. Potem oburzały jego koszty - 22,6 mln zł, które wydano, było poważną kwotą w budżecie niebogatej dzielnicy. Dla porównania, rewitalizacja zabytkowego i znacznie większego Ogrodu Krasińskich kosztowała "tylko" 15 mln zł.

Rozczarował wreszcie efekt końcowy – słabe proporcje zieleni do betonu, dominujące metalowe słupy dla chińskich lampionów, ławki z nieracjonalnie wysokimi oparciami. Porażką zakończyło się poszukiwanie najemcy podziemnego lokalu, który miał być pubem z publiczną toaletą. Niewypałem okazał się wydumany pomysł na punkt informacyjny o wydarzeniach kulturalnych w dzielnicy. W praktyce ten pawilon okazał się głównie nośnikiem dla słabych plakatów.

150 tysięcy zł na szalet

Na tym jednak lista problemów się nie kończy - w plac znów trzeba wpompować pieniądze podatników. Ile? Jeszcze w maju, w odpowiedzi na interpelację radnego Dariusza Lasockiego, burmistrz Tomasz Kucharski zapewniał: "Koszty modernizacji placu Szembeka nie wzrosną, czeka nas jedynie wydatkowanie niewielkiej kwoty na dokończenie szaletu".

Bo wobec fiaska poszukiwań najemcy, który urządzi tam pub, a jednocześnie wyposaży i udostępni toaletę (dziś są tam gołe ściany), dzielnica wzięła to zadanie na siebie. Dziś okazuje się, że owe "niewielkie środki" to 150 tysięcy złotych.

- Fakt, iż w podziemiach placu nie udało się zainstalować innych, bardziej atrakcyjnych funkcji, nie daje powodów do radości. Były różne koncepcje, ale nie udało się ich zrealizować. W konsekwencji powrócił pomysł z miejskim szaletem, który jest w tym miejscu też bardzo potrzebny – przyznaje Jerzy Gierszewski, rzecznik dzielnicy.

300 tysięcy zł na nawierzchnię

Ale na tym nie koniec wydatków. Niemal 300 tysięcy złotych zostanie przeznaczone bowiem na "uzupełnienie nawierzchni placu". W maju o tych wydatkach burmistrz Kucharski nie wspomniał.

- Podkreślam, że na pl. Szembeka uzupełniamy to, czego nie zrobiliśmy trzy lata temu. A nie zrobiliśmy, bo szukaliśmy oszczędności (wtedy zaoszczędziliśmy ok. 5 mln zł). Czas jednak pokazał, że niektóre, zaplanowane elementy trzeba wykonać. I tak, 298 tys. zł wydamy na wykonanie 120 m kw. nawierzchni z granitu, wzdłuż fontanny. Pozwoli to poprawić atrakcyjność i funkcjonalność fontanny. Podniesiemy do ok. 2 m wysokość strumieni fontanny i nie będziemy mieli zbyt dużych ubytków wody – wyjaśnia Jerzy Gierszewski.

Te argumenty nie przekonują Dariusz Lasockiego. – To pokazuje, że plac Szembeka jest studnią bez dna. To kolejne wydatki na miejsce, które nie jest akceptowane przez mieszkańców. Grochów ma swój sznyt, swoją specyfikę, do której marmury i chińskie lampiony nie pasują. Zresztą władza, która wydaje pieniądze "na marmury" nie kojarzy się najlepiej – krytykuje radny z PiS. – A sprawa toalety sprawia, że stajemy się pośmiewiskiem całej Warszawy – dodaje.

Lasocki nie wierzy, że gdy w maju burmistrz informował go o lakonicznie "niewielkich środkach", nie miał świadomości, że będzie to niemal 450 tysięcy złotych. – Jako radny czuję się oszukany – podsumowuje.

Piotr Bakalarski

Czytaj także: