Były sekretarz Otwocka zarzuca prezydentowi Jarosławowi Margielskiemu ukrywanie prawdy o ataku hakerskim na urząd miasta i skażeniu wód podziemnych. Jego zdaniem, prezydent wiedział o drugiej ze spraw o wiele wcześniej, ale miał upublicznić ją, by "zagłuszyć" informacje o wycieku danych osobowych mieszkańców. Władze Otwocka dementują te doniesienia i zapowiadają kroki prawne wobec dawnego pracownika.
Mieszkańcy Otwocka mieli pod koniec lipca znajdować w skrzynkach pocztowych list podpisany przez byłego sekretarza miasta Piotra Bartoszewskiego. Na jego treść można również trafić w mediach społecznościowych. Były pracownik ratusza oskarża prezydenta Jarosława Margielskiego o zatajanie prawdy w sprawach ataku hakerskiego na urząd miejski oraz skażenia wód podziemnych na dużym obszarze miasta. Sprawę opisało w weekend Radio Zet.
Były sekretarz oskarża prezydenta Otwocka o ukrywanie informacji
Bartoszewski rozpoczyna list od stwierdzenia, że "nie ma jego zgody na okłamywanie mieszkańców" i "zawsze należy mówić prawdę, nawet jeżeli jest ona najgorsza".
W liście odwołuje się do wydarzeń z końca ubiegłego roku, gdy prezydent Otwocka poinformował o ujawnieniu archiwalnych dokumentów dotyczących skażenia wód podziemnych na dużym obszarze miasta. Państwowy Instytut Geologiczny wykonywał badania w 2009 roku i przedstawił ówczesnym włodarzom mapę obszarów skażonych rakotwórczymi związkami chloru. Nikt jednak nie poinformował o tym mieszkańców. Margielski zlecił pod koniec roku audyt i zapowiadał zawiadomienie do prokuratury.
Według Bartoszewskiego, prezydent Otwocka "wiedział o możliwym zatruciu wody od wielu lat". "O tej sytuacji wiedziały także osoby z jego otoczenia. Osobiście prezydent Margielski pytał się także mnie w 2019 roku, czy wiedziałem o skażeniu wody i pokazywał mi ekspertyzę na ten temat. Posiadaną od lat informacją nie podzielił się jednak z Państwem, ani z odpowiednimi służbami" - pisze były sekretarz.
Bartoszewski: prezydent nie chciał się przyznać do niekompetencji
Jego zdaniem Margielski postanowił wykorzystać wiedzę o zatruciu w dogodnym dla siebie momencie. Miał nim być poważny incydent, do którego doszło dwa miesiące wcześniej, czyli w październiku 2021 roku. Hakerzy włamali się wówczas do urzędowej bazy danych i uzyskali dostęp do numerów PESEL, numerów dowodów osobistych i paszportów mieszkańców Otwocka (byłych i obecnych), podobnie jak do danych kadrowych pracowników. Jak opisywała "Gazeta Stołeczna", sprawcy zniszczyli na koniec bazę danych, a wszystkie utracone informacje trzeba było uzupełniać z powrotem ręcznie, bo nie istniała kopia zapasowa.
Były sekretarz Otwocka oskarża prezydenta, że ten nie poinformował mieszkańców o przyczynach ataku - a miały nimi być "brak odpowiedniego oprogramowania antywirusowego" oraz "fatalna obsługa informatyczna". "Za pracę Wydziału Informatyki osobiście odpowiadał prezydent Margielski. To jego zaniedbania naraziły mieszkańców Otwocka na wielkie zagrożenie, w tym wyłudzenie kredytów. Jednak prezydent Margielski nie chciał się przyznać do porażki i niekompetencji - twierdzi Bartoszewski.
Na koniec listu zapowiada, że będzie się starał za każdym razem informować mieszkańców o tym, gdy będą wprowadzani w błąd przez prezydenta oraz radę miasta. W rozmowie z Radiem Zet Bartoszewski potwierdził, że ma dowody na poparcie swoich słów (w postaci dokumentów) i nie boi się ewentualnego procesu wytoczonego przez prezydenta Otwocka.
Urząd miasta zapowiada kroki prawne wobec byłego sekretarza
Na stronie urzędu miasta pojawił się komunikat wiceprezydenta Pawła Walo, który poinformował, że w związku z rozpowszechnieniem przez byłego sekretarza informacji "zawierającej szereg nieprawdziwych treści i szkalujących działania" ratusza oraz prezydenta, zostaną wobec niego podjęte kroki prawne.
Jak podkreślił, Bartoszewski od lutego 2022 roku nie jest pracownikiem urzędu miasta. Prezydent Otwocka cofnął jego upoważnienia. Powodem miało być niezgodne z interesem Otwocka głosowanie Bartoszewskiego jako reprezentanta miasta w zarządzie spółki Amest Otwock. Walo wyjaśnia, że dotyczyło ono braku wypłaty przez spółkę 3,9 miliona złotych dywidendy na rzecz miasta.
"Nie jest zaskoczeniem, że te oraz podobne ataki, mające na celu zdyskredytowane Prezydenta Miasta Otwocka będą nasilały się w najbliższym czasie. Prezydent Jarosław Margielski podjął w obecnej kadencji szereg niewygodnych działań wobec pewnych grup interesów z branży śmieciowej. Działania te, mające między innymi na celu ograniczenie oddziaływania instalacji odpadowych na mieszkańców są poważnym zagrożeniem dla przyszłego funkcjonowania tych podmiotów. W grę wchodzą kwoty rzędu kilkuset milionów złotych" - zaznaczył wiceprezydent.
Biuro prasowe otwockiego ratusza przekazało Radiu Zet, że Bartoszewski był pracownikiem jednej z prywatnych firm gospodarujących odpadami komunalnymi.
Urzędnicy przekazali też stacji, że o możliwości skażenia wód w Otwocku prezydent dowiedział się przypadkiem, podczas wideokonferencji w grudniu 2021 roku, dotyczącej budowy komunalnej stacji benzynowej. "Obecni na spotkaniu przedstawiciele Państwowego Instytutu Geologicznego przedstawili wówczas informacje (archiwalne dokumenty i ekspertyzy z 2009 roku) świadczące o możliwości występowania aktualnego zagrożenia" - zastrzegli urzędnicy. Przekonywali też Radio Zet, że łączenie tematu skażenia wód podziemnych i ataku hakerskiego jest "bezzasadne". "Fakty są takie, że do ataku hakerskiego doszło w połowie października 2021 roku, a informacja o skażeniu wód podziemnych została ujawniona w drugiej połowie grudnia 2021 roku, czyli dwa miesiące od wspomnianego wyżej wydarzenia" - odpowiedział urząd miasta.
W rozmowie z Radiem ZET Bartoszewski zapewnił, że na wszystko ma dowody.
Źródło: Radio Zet, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Otwock, miasto z dobrym klimatem / Facebook