Od środy około 300 osób czeka w Warszawie na rejs na Dominikanę. Jak relacjonują, ich lot był już kilkakrotnie odwołany. Koczowali więc na lotnisku, a wcześniej nie chcieli opuścić płyty. Interweniowała policja. Mają odlecieć dziś o godzinie 14.
- Nasz urlop niestety polega na tym, że siedem godzin spędzamy na lotnisku na pięknych szarych fotelach, zamiast na plażach błękitnych. Wracamy później do hotelu i tak od dwóch dni - mówi jeden z podróżujących.
- Problem jest taki, że panuje chaos i dezorganizacja nie ma żadnego przedstawiciela TUI na lotnisku, który ma z nami kontakt - dodaje drugi.
Pasażerowie zdecydowali się na wycieczkę z biurem podróży. Ich samolot miał wylecieć o godzinie 9 w środę. Do tej pory są w Warszawie.
- Okazało się, że samolot najprawdopodobniej ma usterkę techniczną. Tak pasażerowie podejrzewają, bo do tej pory kontaktu z przedstawicielami biura TUI nie ma – relacjonowała reporterka TVN24 Ewa Paluszkiewicz.
Zakwaterowani w hotelu
O godzinie 14 w środę pasażerowie usłyszeli, że muszą zostać w stolicy. Zostali zakwaterowani w hotelu, a na lotnisku mieli stawić się o 9 rano.
- Ale okazało się, że aż do godziny 14 znów lotu nie było. Wsiedli co prawda do samolotu, ale spędzili tam godzinę w upale, ponieważ nie można było włączyć klimatyzacji, samolot miał awarię – przywoływała relacje turystów Ewa Paluszkiewicz.
Dalej tłumaczyła, że podróżujący zostali poproszeni o opuszczenie samolotu. Wtedy część turystów postanowiła zostać na płycie, żeby zwrócić uwagę biura na ich problem.
- Interweniowała policja, jedna z osób zasłabła, zabrała ją karetka – mówiła Ewa Paluszkiewicz. Dodała, że sprawa dotyczy większej liczby osób, ponieważ na Dominikanie też koczują turyści - mieli wrócić samolotem, który utknął w Warszawie.
Niektórzy zrezygnowali
Z kolei specjalista ds. komunikacji zewnętrznej Przedsiębiorstwa Państwowego "Porty Lotnicze" Piotr Rudzki poinformował w czwartek wieczorem, że turyści, którzy oczekują na wylot do Dominikany trafili do hotelu albo zrezygnowali z wycieczki.
Jak dodał, na terenie "gate'ów" nikt z grupy wycieczkowej "już nie koczuje".
- Osoby, które miały lecieć do Dominikany, a nie zrezygnowały z rejsu, otrzymały od przewoźnika nocleg w hotelu- powiedział Rudzki.
Przedstawiciel PPL nie był w stanie określić, ile osób trafiło do hotelu, a ile zrezygnowało z wycieczki.
"Bezpieczeństwo jest najważniejsze"
Biuro turystyczne w krótkim oświadczeniu wyjaśniło, że opóźnienie spowodowane jest problemami technicznymi samolotu Boeing 767-300 PH-OYI.
"Przede wszystkim pragniemy wyrazić nasze najszczersze przeprosiny za opóźnienia i niedogodności, jakie powoduje to klientom TUI Poland. Jednak bezpieczeństwo zawsze jest najważniejsze. Dokładamy wszelkich starań, aby rozwiązać problemy tak szybko, jak to możliwe" – czytaliśmy w oświadczeniu.
- Biuro przesłało do pasażerów informację, że lot na Dominikanę odbędzie się w piątek o 14 - poinformowała po 21.30 Ewa Paluszkiewicz, reporterka TVN24.
Problemy z silnikiem
Biuro podróży odpowiadając na pytania TVN24 sprecyzowało później, że lot był niemożliwy z powodu "problemów technicznych z silnikiem".
TUI zapewniło też, że wszyscy pasażerowie otrzymali informację, że mogą zrezygnować z wyjazdu i otrzymają zwrot pełnej kwoty. W tym celu powinni udać się do biura podróży, w którym zakupili wycieczkę. Ponadto - zgodnie z obowiązującymi przepisami - klienci mogą ubiegać się o odszkodowanie.
Przedstawiciele biura odnieśli się również do sytuacji podróżujących, którzy utknęli na Dominikanie.
"Wszystkim Klientom, którzy nie wrócili planowo do Polski zostało zapewnione zakwaterowanie wraz z wyżywieniem do czasu powrotu" – podkreślili.
kz/PAP/mś/b