Metro pod Wisłą wydrążą od strony Pragi

Takie tarcze drążą warszawskie metro
Takie tarcze drążą warszawskie metro
Źródło: | AGP Metro

Decyzja zapadła: tarcze drążące drugą linią metra ruszą ze stacji Dworzec Wileński, a nie z Powiśla, gdzie tydzień temu doszło do osunięcia ziemi. Koszt zmiany harmonogramu to 8 milionów złotych. Już zaczęły się przygotowania.

O tym, że tarcze mogą ruszyć z dw. Wileńskiego informowaliśmy już w zeszłą środę. Teraz udało się potwierdzić, że decyzja zapadła. - Przygotowania już się rozpoczęły - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl Mateusz Witczyński, rzecznik konsorcjum AGP, wykonawcy centralnego odcinka II linii metra.

Z Powiśla nie mogą...

W tej chwili metro drążą dwie tarcze, które ruszyły z Woli w kierunku Powiśla i właśnie mijają rondo ONZ. Dwie kolejne miały niebawem zacząć drążenie właśnie z Powiśla, pod dnem rzeki i dalej w kierunku Stadionu Narodowego oraz Dworca Wileńskiego.

Tarcze to potężne, stumetrowe maszyny. Wprowadzone pod ziemie miały być właśnie na stacji Powiśle, która pełniłaby rolę szybu startowego. Teraz to nie możliwe, w związku z jej zalaniem. Od zeszłego tygodnia AGP, ratusz i Metro Warszawskie analizowały więc możliwość zmiany tego planu - tarcze miałby ruszyć z Dworca Wileńskiego w kierunku Powiśla.

... więc spróbują z Wileńskiego

- Decyzja już zapadła. Zaczęliśmy pierwsze przygotowania - potwierdza teraz Witczyński.

Przygotowania obejmują przede wszystkim zmianę projektu praskiej stacji. Na Dw. Wileńskim trzeba będzie m.in. wykuć otwory techniczne w gotowych już stropach. Do tego dochodzi niezbędna do pracy TBM-ów infrastruktura - m.in. magazyny, suwnica, stacja oczyszczania wody czy przyłącze energetyczne. Trzeba też na nowo zaprojektować organizację placu budowy, a wszystko to z kolei wymaga szeregu uzgodnień, i to właśnie one już się rozpoczęły.

Na Pragę przewieźć trzeba będzie też same tarcze - jedna z nich jest na Powiślu, a druga na pl. Defilad, obok biura budowy.

Rachunek wystawią na koniec

Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, operacja może kosztować około 8 milinów złotych (cała inwestycja warta jest 4,1 miliarda złotych - red.). Kto poniesie koszta? - Nam zależy przede wszystkim na tym, żeby inwestor był zadowolony, a inwestycja skończona w terminie - odpowiada wymijająco Witczyński.

Wzajemne rozliczenia miasta i wykonawcy to delikatny temat. Ze względu na pieniądze, oficjalnie nikt nie przyznał jeszcze, że termin zakończenia inwestycji (koniec 2013 roku) jest zagrożony. To oznaczałoby bowiem, że strony - zamiast budować - zaczęłyby się spierać o pieniądze i naliczanie kar umownych.

Tak naprawdę obie strony zajmą się tym dopiero, gdy inwestycja będzie zmierzać ku końcowi. Wtedy też zaczną się spory o to, z czyjej winy powstało opóźnienie - wykonawcy, który pracował wolno, urzędów, które z opóźnieniem wydawały pozwolenia, czy losu, który sprawił, że stacja Powiśle jest zalana.

Na razie zmiany w haromonogramie bierze na siebie wykonawca - czy i kiedy wystawi miastu rachunek, nie wiadomo. - Przecież nie możemy stać z założonymi rękoma. Nam też zależy na tym, żeby ta inwestycja szła do przodu - mówi Witczyński. Konsorcjum AGP poniosło już raz dodatkowy koszt, by przyspieszyć prace. Na początku roku firma zdecydowała się na zakup dodatkowego TBM-u. Początkowo centralny odcinek II linii metra drążyć miały tylko trzy tarcze.

Oficjalnie wciąż 2013 rok

Z tych samych powodów nikt oficjalnie nie potwierdzi na razie tego, co jest oczywiste - zmiana harmonogramu oznacza poślizg inwestycji. Samo przygotowanie stacji Dworzec Wileński do przyjęcia TBM-ów zajmie jednak co najmniej kilka tygodni. Optymistyczny scenariusz zakłada, że gdy ruszą do pracy, sytuacja na Powiślu będzie już opanowana. Pesymistyczny to TBM-y docierające za kilkanaście miesięcy do stacji, która wciąż zalana jest wodą.

Zmiana harmonogramu to efekt wydarzeń, do których doszło ponad tydzień temu na budowie stacji Powiśle. Podczas drążenia jej fragmentu metodą górniczą, do wykopu zaczęła się sączyć woda, a potem osunęła się ziemia.

Budowa została ewakuowana. Następnie zamknięte dla ruchu zostały most Świętokrzyski i tunel Wisłostrady. Most można było otworzyć po kilku dniach, wciąż natomiast nie wiadomo, jak długo potrwa zamknięcie tunelu. Eksperci muszą najpierw ustalić, jak duży jest ubytek gruntu pod jego fundamentami i w jaki sposób go uzupełnić. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała, że w ciągu półtora tygodnia wiadomo będzie, jak poważne jest sytuacja i ile może potrwać usuwanie skutków.

Karol Kobos

Czytaj także: