Drugi rok z rzędu to trofeum trafia do stołecznej drużyny. W finałowym meczu Legia rozgromiła Ruch. Już w 8. minucie bramkę strzelił Serb Danijel Ljuboja, chwilę później wynik podwyższył jego rodak Miroslav Radović. W drugiej połowie trzeciego gola zdobył Michał Żyro.
- Wśród piłkarzy zapanowała wielka radość z sukcesu i obrony Pucharu Polski. Także z faktu, że w tak ważnym spotkaniu zagraliśmy w dobrym naszym stylu, na wysokim poziomie. Ułatwieniem było szybko zdobyte prowadzenie, które dodało nam spokoju i pewności na boisku. W drugiej połowie liczyliśmy, że Ruch będzie chciał poprawić rezultat, co nam stworzy szansę na zdobycie bramek - powiedział po meczu Maciej Skorza, trener Legii Warszawa.Z kolei trener Ruchu Chorzów stwierdził: presja mogła spowodować, ze moi piłkarze nie pokazali, na co ich stać. Są podłamani, nie cieszą się, bo nie ma z czego. Porażka jest wpisana w sport, dlatego nie powinno to zawodników zdołować. Będziemy musieli doprowadzić ich, po kontuzjach, do odpowiedniej dyspozycji fizycznej, a także wesprzeć psychicznie przed ważnymi spotkaniami ligowymi - powiedział Waldemar Fornalik.
Dwie bramki Serbów
Jeszcze w sobotę Ljuboja skarżył się na kontuzję. Jego występ stał pod znakiem zapytania, jednak Maciej Skorża zdecydował się wystawić go na boisko od pierwszej minuty. - Długo zastanawialiśmy się, czy wystawić go od pierwszej minuty. Zdecydowaliśmy się, że jednak tak zrobimy - przyznał Skorża.
I była to dobra decyzja. Dzięki najlepszemu strzelcowi Legii w tym sezonie od 8. minuty meczu w Kielcach trofeum jest bliżej stolicy.
Zaczęło się od mocno krytykowanego po meczu z Lechem Jakuba Wawrzyniaka, który dalekim podaniem uruchomił Michała Żyrę. Ten dośrodkował z lewej strony do Miroslava Radovicia. Serb skiksował, ale piłka trafiła pod nogi Ljuboji, który nie zmarnował sytuacji.
Pudło i rehabilitacja Żyry
Legioniści od początku zdominowali nie tylko trybuny, dzielą i rządzą również na murawie. Grają pressingiem, agresywnie zmuszając "Niebieskich" do błędów. Szybko mogli podwyższyć prowadzenie.
Najpierw zawiódł Radović, który wpadł w pole karne, ale zbyt mocno wypuścił sobie piłkę i nie dał rady zmieścić jej w bramce. Dogodniejszą okazję miał jednak najmłodszy z legionistów. Michał Żyro miał przed sobą tylko bramkarza Ruchu Michala Peskovicia, ale zamiast do siatki, kopnął piłkę prosto w Słowaka. W końcu futbolówka zatrzepotała w siatce "Niebieskich" po dobitce Radovicia, ale sędzia dostrzegł pozycję spaloną. Przed przerwą Żyro się zrehabilitował precyzyjnym podaniem do Radovicia. Serb z woleja podwyższył na 2:0.
Sprowadzeni na ziemię
Rozmowa w szatni podziałała na "Niebieskich" mobilizująco, bo od początku drugiej odsłony rzucili się Legii do gardła.
Przewaga Ruchu trwała jednak niecały kwadrans. Na ziemię chorzowian sprowadził Żyro, który kolejny raz w tym meczu znalazł się sam na sam z Peskoviciem. Tym razem nie zawiódł. 3:0 to był nokaut. Ruchowi odechciało się grać. To była inna Legia, od tej która zawodziła w ostatnich tygodniach w lidze. W Kielcach pomógł Michał Żewłakow, który pauzował w ostatnich dwóch spotkaniach z powodu kontuzji. "Żewłak" wrócił i wprowadził duży spokój w poczynania obronne legionistów, a w gablocie przy Łazienkowskiej będzie można wstawić 15. trofeum za Puchar Polski.
Klub oprócz cennego trofeum zgarnął czek na 400 tys. złotych, ale także zapewni sobie udział w II rundzie eliminacji do Ligi Europejskiej.
Ponadto w drugiej połowie spotkanie zostało przerwane na kilka minut z powodu odpalenia rac w sektorze kibiców Legii.
LEGIA WARSZAWA - RUCH CHORZÓW 3:0
bramki: 8' Ljuboja, 41' Radović, 56' Żyro
SKŁADY:
LEGIA: Dusan Kuciak - Artur Jędrzejczyk, Michał Żewłakow, Inaki Astiz, Jakub Wawrzyniak - Michał Kucharczyk, Janusz Gol, Ivica Vrdoljak, Miroslav Radović, Michał Żyro - Danijel Ljuboja
RUCH: Michal Pesković - Marek Szyndrowski, Piotr Stawarczyk, Rafał Grodzicki, Łukasz Burliga - Łukasz Janoszka, Marcin Malinowski, Gabor Straka, Marek Zieńczuk - Maciej Jankowski, Andrzej Niedzielan.
tvn24.pl/bf//ec