Leczył medyczną marihuaną. Prokuratura wszczęła śledztwo

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie doktora Bachańskiego
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie doktora Bachańskiego
Źródło: TVN24

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie doktora Marka Bachańskiego, który leczył pacjentów Centrum Zdrowia Dziecka medyczną marihuaną. Lekarz mówi o "linczu".

Zawiadomienie do prokuratury złożyło 7 sierpnia Centrum Zdrowia Dziecka. To w tej placówce lekarz prowadził eksperymentalną terapię z wykorzystaniem medycznej marihuany.

- W poniedziałek prokurator wszczął dochodzenie własne w sprawie narażenia w Instytucie "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pozostających pod opieką Poradni Neurologii i Epileptologii małoletnich pacjentów, w związku z leczeniem padaczki lekoopornej przy zastosowaniu preparatów pochodnych kanabinoidów, niezarejestrowanych w Polsce, bez uprzedniego uzyskania zgody Komisji Bioetyki na prowadzenie tego typu eksperymentu medycznego - podała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.

Dodała, że prokuratura ma już dokumentację medyczną dotyczącą leczenia dziesięciu pacjentów. Przesłuchano także przedstawiciela CZD.

"Niezbędne jest przesłuchanie rodziców"

- Dla pełnej oceny zdarzenia niezbędne jest przesłuchanie rodziców małoletnich pacjentów oraz wykonanie innych czynności, których nie można przeprowadzić w ramach postępowania sprawdzającego - zaznaczyła. Dlatego, celem wyjaśnienia okoliczności zdarzenia, wydano decyzje o wszczęciu dochodzenia w sprawie.

Co może grozić doktorowi Bachańskiemu? Art. 160 kodeksu karnego przewiduje karę pozbawienia wolności do lat 3 dla tego, kto "naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega on karze więzienia od 3 miesięcy do lat 5.

To jednak nie jedyne postępowanie, które toczy się w sprawie lekarza. Od kilku miesięcy - na wniosek CZD - postępowanie wyjaśniające prowadzi również okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Zakazało leczenia mariuhuaną

W lipcu dyrekcja CZD informowała, że z powodu braków formalnych zawieszono eksperymentalne leczenie padaczki środkami zawierającymi marihuanę prowadzone przez dr. Bachańskiego. Zastępca dyrektora Instytutu prof. Katarzyna Kotulska–Jóźwiak informowała wówczas, że lekarz został poproszony o wstrzymanie działań oraz wystąpienie do Komisji Bioetycznej o opinię i zgodę, ale bezskutecznie. Kilka dni przed decyzją dyrekcji dr Bachański złożył wniosek o urlop do 27 sierpnia.

"Leczenie prowadzone przez dr. Bachańskiego nigdy nie zostało - wbrew przepisom i wielokrotnym prośbom dyrekcji IPCZD - zgłoszone i nie otrzymało zgody Komisji Bioetycznej, a więc było nielegalne. Było prowadzone bez planu dawkowania leków i badań kontrolnych, bez rzetelnej oceny skuteczności i bezpieczeństwa leczenia w dokumentacji medycznej pacjentów" - napisało CZD. Dodano też, że w CZD prowadzony jest inny eksperyment medyczny - pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Bioetyczną - polegający na stosowaniu jedynego dostępnego w Polsce leku zawierającego kanabinoidy u pacjentów z lekooporną padaczką.

Resort zdrowia podawał, że terapia "była nielegalna i prowadzona z narażeniem dzieci na niebezpieczeństwo". Jak zaznaczono w piśmie MZ, "nie było żadnego protokołu leczenia, nie zapewniono w sposób systematyczny kontroli stanu zdrowia dzieci, nie było regularnego harmonogramu wizyt kontrolnych, nie prowadzono monitorowania stężenia leku we krwi dziecka, nie analizowano w sposób metodologicznie poprawny potencjalnych objawów ubocznych ani poprawy stanu zdrowia".

To "lincz"?

Sam dr Bachański w liście otwartym do ministra zdrowia Mariana Zembali pisał, że CZD dokonało na nim "linczu" i podważyło "w sposób nieludzki i niezgodny z prawdą" jego kompetencje i doświadczenie zawodowe. Zapewnił, że jego przełożeni wiedzieli o prowadzonym przez niego leczeniu i otrzymał on zgodę na leczenie nie więcej niż dziesięciu pacjentów. Jak dodał, jego przełożeni nie interesowali się szczegółowo przebiegiem leczenia, nikt też nie przekazywał mu żadnych uwag dotyczących m.in. dawkowania leków i prowadzonej dokumentacji medycznej.

Premier Ewa Kopacz mówiła niedawno, że leki na bazie marihuany są stosowane i dopuszczone do obrotu, a jest to tylko kwestią oceny, czy taki lek jest na tyle bezpieczny, że można go stosować. Zwróciła uwagę, że w przypadku określonych chorób stosowane są także inne narkotyki - morfina czy dolargan. - I w tym obszarze jestem cała "za". (...) Jeśli one mają pomagać, choć w jakiejś drobnej części, tym chorym, mają doprowadzać do stanu odzyskania zdrowia, to jestem zwolennikiem. Natomiast nie jestem zwolennikiem legalizacji narkotyków w Polsce - podkreśliła.

Po zakazaniu przez CZD leczenia medyczną marihuaną matka jednego z pacjentów zaapelowała o pomoc do prezydenta Dudy:

Apel matki do prezydenta

PAP/jk

Czytaj także: