Nie jestem w stanie określić w tej chwili, co było przyczyną takiego zachowania - mówi o odmowie przyjęcia pacjenta dyrektor szpitala imienia Orłowskiego. Jak zaznaczył, będzie sprawę opisaną przez dziennikarza śledczego tvn24.pl wyjaśniał. Podkreślił również, że jest problem z koordynacją pracy między pogotowiem a szpitalami.
Dziennikarz śledczy tvn24.pl Szymon Jadczak dotarł do nagrań rozmów pomiędzy ratownikami a centralą pogotowia z ostatniej środy. Wyłania się z nich bezsilność ratowników oraz dyspozytorów pogotowia ratunkowego. Jedna z opisanych sytuacji dotyczy pacjenta, która miał trafić do szpitala imienia Orłowskiego przy Czerniakowskiej na Powiślu. Ratownicy czekali przed placówką, jednak ta odmówiła jego przyjęcia, a karetka była odsyłana do kolejnych placówek.
- Nie jestem w stanie określić w tej chwili, co było przyczyną takiego zachowania, bo nie wiem, jakiego pacjenta, z jakim schorzeniem, przywieziono. To jest szpital, który ma konkretne profile - tak sprawę skomentował dla TVN24 dyrektor szpitala przy Czerniakowskiej Leszek Stanisław Kliś. Przyznał przy tym, że zdaje sobie sprawę, że jest ogromny problem z dostępnością miejsc na izbach przyjęć: - Brakuje miejsc, poza tym SOR-y (Szpitale Oddziały Ratunkowe - red.) są zapchane. To jest ten kłopot.
Jego zdaniem problemem jest koordynacja działań. - Mnie się wydaje, że dalej nie możemy uzyskać koordynacji pracy między pogotowiem a szpitalami. Brakuje tego i uważam, że jeśli się tego nie naprawi, to zawsze będą wychodziły takie kwiatki - stwierdził Kliś i zapowiedział, że jako dyrektor szpitala będzie wyjaśniał sprawę z środy.
"My nigdy nie odmawiamy pacjentom"
Kliś przyznał też, że problemy z przyjmowaniem pacjentów trwają już od dłuższego czasu. - Tylko nikt nie patrzy na to, jakie szpitale mają zadania. My nie mamy SOR-u, czyli nie możemy skorzystać z możliwości takiego przetrzymywania pacjenta na oddziale obserwacyjnym. Mamy tylko izbę przyjęć i uzupełniamy to, co jest w innych szpitalach. Nie jesteśmy szpitalem pierwszego kontaktu w zakresie nagłych przypadków - podkreślił dyrektor.
- My nigdy nie odmawiamy pacjentom. Jeśli pacjent jest covidowy, to przyjmujemy go, bo jesteśmy tym wentylem przed szpitalem jednoimiennym. Także nie ma czegoś takiego, że odmawiamy przyjęcia, tylko potem musi następować ta dystrybucja pacjenta do innych jednostek - podsumował Kliś.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Artur Węgrzynowicz/tvnwarszawa.pl (zdjęcie ilustracyjne)