Klientami Cezarego P. byli ludzie z różnych, wpływowych środowisk, biznesmeni i celebryci, znani i anonimowi, łączyło ich jedno. Byli zamożni i wymagający, bo Cezary P. sprzedawał drogą kokainę najwyższej jakości i obracał milionami. Kluczowe dziś pytanie to: kto za nim stał i skąd miał narkotyki? Materiał programu "Czarno na białym".
Cezary P., zatrzymany kilka tygodni temu przy ulicy Hożej diler narkotyków, sprzedawał kokainę gwiazdom, ale również prawnikom, czy lekarzom.
Najczystsza kokaina
Sprzedawał prawdopodobnie najczystszą kokainę w kraju od 2009 roku. Cena działki u Cezarego P. wynosiła 500 zł. Tyle kosztował biały proszek o 40 proc. zawartości czystej kokainy. Jeśli chodzi o towar "z ulicy", taka czystość właściwie się nie zdarza. - Zazwyczaj jest to przedział od 12-18 do 32 proc. - wyjaśniła podinsp. Alicja Olek, Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji.
Diler miał obracać dużymi ilościami narkotyków. - Rzeczywiście było tak, że osoby, która zdecydowały się na przekazanie informacji dotyczących działalności Cezarego P., wskazywały na to, że nie jest to diler handlujący na niewielką skalę - powiedział Michał Dziekański, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie
- Czy częstym? Byli częstsi - opowiedział jeden z jego klientów, który twierdzi, że Cezary P. miał częstszych klientów niż on. - Jeden klient wziął 70 działek kokainy w ciągu jednej nocy. To, co nas zdziwiło, że w ogóle taką ilość kokainy można pochłonąć - wspominał Marek, były członek gangu pruszkowskiego, który również sprzedawał narkotyki celebrytom.
- Byli klienci, którzy zamawiali kokainę każdego dnia. Każdego dnia, bez dłuższej przerwy - stwierdziła osoba z policji pracująca przy sprawie Cezarego P.
Przyjaciele celebryci i adwokaci
Na liście klientów dilera elit było wielu celebrytów. - Klienci zażywali w piątek narkotyki, a w tygodniu ich widzieliśmy w telewizji. Były śmieszne sytuacje. Tak samo reklamy niektóre - mówił Marek, który miał podobny portfel klientów jak Cezary P. - W naszym środowisku śmieli się niektórzy, o ten był wczoraj, a tu w reklamie gra - dodał.
- Taki gruby celebryta zadzwoni w piątek wieczorem to wiadomo, że mamy z niego klienta np. do soboty w południe i już możemy w tym momencie liczyć na kilkadziesiąt gram na jedną imprezę w ciągu doby - dodał Krzysztof, były członek gangu pruszkowskiego.
Na liście byli też prawnicy, lekarze. - Oni sami wiedzą, że my wiemy, i idą bardziej na współpracę, bardziej są przychylni i przy różnego rodzaju sytuacjach itd. można powiedzieć, że wszystko można wtedy załatwić z tymi ludźmi. Jak mamy takiego człowieka, który ma wysokie stanowisko czy w sądzie, czy w prokuraturze, czy w policji, czy gdziekolwiek, to mamy już kontakt. Jeżeli on kupuje ode mnie narkotyki, to zrobi co ja będę chciał - wyjaśnił Marek.
Klienci Cezarego P. składali mu świąteczne życzenia, z niektórymi się zaprzyjaźnił. Był zawsze, kiedy go potrzebowano. Policja twierdzi, że nie było przerwy dłuższej, żeby Cezary nie wyjeżdżał na miasto. Równie dobrze funkcjonował w święta - miał wtedy najwięcej klientów.
Kim jest mocodawca?
Od lipca prowadzona była tajna operacja CBŚ. Kilka tygodni temu zakończyła się zatrzymaniem. Policjanci cały czas słuchali rozmów między Cezarym P. a jego klientami. Często posługiwali się naiwnym kodem, np. mówiąc o kokainie "whisky" bądź "taniec". Policjanci działali też pod przykryciem i dokonywali zakupów kontrolowanych.
Wielomiesięczna policyjna operacja nie odpowiedziała jednak na najważniejsze pytanie - kto stał za znanym warszawskim dilerem elit. - Musiał być pod kogoś podczepiony. Na pewno współpracował z jakąś grupą przestępczą. Skądś musieli sprowadzać tę kokainę - stwierdził Marek, były członek gangu pruszkowskiego. Zdaniem innego członka gangu, Piotra,
Cezary P. musiał pracować dla kogoś poważnego. - Zagrożenie może być dla niego duże - dodał. - On się będzie bał ujawnić swoich mocodawców, bo tam wchodzą naprawdę potworne pieniądze w grę - ocenił inny były członek gangu pruszkowskiego, Piotr. Cezary P. w przeciągu kilku miesięcy miał zarobić blisko miliona złotych.
Na razie diler nie przyznał się do handlu narkotykami. Nie chce też wskazać skąd pochodziły. - Jeżeli ujawni, a są to ludzie wysoko postawieni w hierarchii przestępczej, to wiadomo, że może zaginąć on, może zaginąć jego rodzina, ktokolwiek - stwierdził Piotr. Żona Cezarego P. prowadzi restaurację. Zarówno ona, jak i córka, przyznały że pomagały w handlu kokainą. Mocodawcy Cezarego P. nie udało się policji ustalić.
- Nie chce mi się wierzyć w to, żeby policja nie wiedziała kto. Może być taka sytuacja, że policja doskonale w tej chwili wie kto, nie udzieli takiej informacji, bo te osoby są powiązane z jakimiś innymi przestępstwami, są podejrzewane o coś innego i toczą się jakieś obserwacje tych osób do innych spraw - powiedział Piotr.
mart/mtom