Śledczy badają, czy w Warszawie doszło do próby fałszowania wyborów prezydenckich. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM, policja znalazła w bagażniku byłego komendanta policji z warszawskiej Białołęki kilkaset wypełnionych kart do głosowania z zeszłorocznych wyborów samorządowych. Nie wiadomo, na kogo oddano głosy na skradzionych kartach. Znaleziska dokonano podczas trwającego śledztwa - komendant Mariusz W. jest podejrzany o zabójstwo biznesmena w Warszawie.
- Policjanci po dwukrotnym przeszukaniu samochodu komendanta znaleźli pakiet kart do głosowania z opisem, jakoby karty te były załącznikiem do protokołu wyborczego - potwierdza doniesienia RMF FM Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Karty z komisji na Białołęce
W rozmowie z tvn24.pl Mazur dodała, że "wszystkie karty są wypełnione, z oddanym głosem". Prokuratura nie udziela jednak informacji, na kogo oddano na nich głos. Wszystkie karty pochodzą z jednej Obwodowej Komisji Wyborczej na Białołęce. Rzeczniczka nie chciała też powiedzieć, o którą konkretną komisję chodzi.
Jak wyjaśniła Mazur, w tej sprawie prowadzone jest odrębne śledztwo i dotyczy naruszenia prawa wyborczego. Przesłuchani już zostali przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej, a także niektórzy członkowie obwodowej komisji wyborczej, do której miały trafić karty.
Wyjaśniane są przede wszystkim okoliczności, m.in. to, w którym momencie karty znalazły się w posiadaniu byłego komendanta. - Najprawdopodobniejsza jest wersja, że po podliczeniu głosów, na etapie przekazywania kart do archiwum. Jednakże musimy to wszystko sprawdzić - zastrzegła rzeczniczka.
Unieważnią wybory?
Karty są w tej chwili w policyjnym laboratorium, gdzie specjaliści badają zostawione na nich ślady i odciski palców. Za kilkanaście dni będzie gotowa ekspertyza i będzie wiadomo, ile osób i kto konkretnie miał z nimi kontakt.
Gdyby się okazało, że karty rzeczywiście zabrano, by sfałszować wybory, to Państwowa Komisja Wyborcza po stwierdzeniu, że miało to znaczący wpływ na wynik, może w tej sytuacji nawet unieważnić wybory w Warszawie. W stolicy w pierwszej turze wygrała Hanna Gronkiewicz-Waltz, która dostała ponad 53 proc. głosów.
Oskarżony o zabójstwo
Pod koniec marca Mariusz W. usłyszał zarzut zabójstwa i zacierania śladów. Funkcjonariusz nie przyznaje się do winy.
Sprawa dotyczy zabójstwa biznesmena spod Warszawy. Na początku lutego policjanci w Ciechanowie otrzymali zgłoszenie kobiety o zaginięciu jej 52-letniego męża. Mężczyzna był związany z rynkiem nieruchomości, po raz ostatni był widziany w okolicy Legionowa, gdzie prowadził interesy.
W połowie marca jego zwłoki odnaleziono w pobliskim lesie po tym, jak na teren prywatnej posesji pies przyniósł ludzką rękę. Właściciele zgłosili to policjantom, którzy przeszukali okolicę.
Z ustaleń policjantów wynikało, że w zabójstwo może być zamieszany 42-letni Mariusz W. To on prawdopodobnie był ostatnią osobą, która widziała biznesmena. Śledczy potwierdzili również kontakty osobiste funkcjonariusza z biznesmenem oraz powiązania finansowe.
W. przebywa w tymczasowym areszcie. Grozi mu dożywocie.
tvn24.pl//mkg, nsz//kdj/par
Źródło zdjęcia głównego: | Fakty po południu