21 osób, które zatrzymano w związku z fałszywym alarmem bombowym w Modlinie, wciąż do końca nie wytrzeźwiało. Imprezowy żart może kosztować sprawcę nawet kilkanaście tysięcy złotych. Port lotniczy zamierza walczyć o odszkodowanie.
W niedzielę wieczorem nieznany sprawca wywołał fałszywy alarm na lotnisku w Modlinie. Ewakuowano ponad 800 osób.
Służby nie znalazły ładunków wybuchowych. Bardzo szybko ustaliły natomiast, skąd dzwoniła osoba, która najprawdopodobniej chciała sobie zażartować. Na miejscu policja zastała bowiem świąteczną imprezę. Ponieważ nie można było ustalić, kto z obecnych dzwonił, do wyjaśnienia zatrzymano 21 osób.
Jak dowiedzieliśmy się w poniedziałek po południu, przesłuchania wciąż trwają, ale podejrzanego jeszcze nie ustalono. - Najprawdopodobniej we wtorek będę mógł coś więcej powiedzieć - wyjaśnia Szymon Koźniewski z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Mazowieckim.
Nawet 8 lat więzienia
Za fałszywy alarm grozi nawet 8 lat więzienia oraz pokrycie kosztów finansowych. Rzeczniczka portu lotniczego poinformowała, że w związku z ewakuacją cztery samoloty przekierowano na Lotnisko Chopina. Chodziło o rejsy z Dublina, Bergamo, Gdańska oraz Shannon. Na lotnisku trwa szacowanie kosztów i strat.
- To bardzo trudna rzecz do przeliczenia - zastrzega Magdalena Bojarska z Modlina. - Brane są pod uwagę akcje wielu służb, m.in.: pogotowia, straży pożarnej, granicznej czy ochrony lotniska - tłumaczy i dodaje, że największe straty ponoszą jednak przewoźnicy.
- Jeżeli samolot nie doleci na określone lotnisko w konkretnym okienku czasowym, sypie się cała siatka lotów. Tworzą się opóźnienia, a to wiąże się z kosztami. Konkretne straty zależne są m.in. od liczby pasażerów czy ciężaru samolotu. Dla nas będą to najprawdopodobniej koszty rzędu kilkunastu tysięcy złotych. I na drodze sądowej będziemy domagali się od sprawcy zwrotów tych kosztów - zaznacza.
21 osób zatrzymanych za fałszywy alarm
ło/r