Przypomnijmy: w maju 2012 roku, po pięciu latach pracy i wzajemnych przepychanek warszawski ratusz zerwał umowę ze szwajcarskim architektem Christianem Kerezem, który wygrał międzynarodowy konkurs na koncepcję Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy placu Defilad.
Trudna współpraca
Współpraca architekta z miastem od samego początku się nie układała - ratusz zmieniał oczekiwania w stosunku do projektu, dorzucając do niego np. siedzibę Teatru Rozmaitości, a harmonogram inwestycji mocno skomplikował fakt, że pod planowanym budynkiem przebiega łącznik między I a II linią metra, który miał być budowany w tym samym czasie.W końcu miasto uznało, że Kerez nie wywiązał się z umowy, bo w kolejnym uzgodnionym terminie nie dostarczył projektu wraz z pozwoleniem na budowę. Architekt bronił się, że uzyskanie pozwolenia było niemożliwe m.in. dlatego, że miasto zmieniło w między czasie plan miejscowy dla tego teren, a działka pozbawiona była przyłączy, niezbędnych do uzyskania dokumentu. Pojawiły się też roszczenia do części gruntu, choć akurat tę sprawę miasto zdążyło już załatwić, odkupując działki.
Miasto pozywa, firma znika
Po zerwaniu umowy ratusz złożył w sądzie trzy pozwy na łączną kwotę ponad 11 milionów złotych. Chodziło o niezapłacone kary umowne, ale też o część wynagrodzenia, którą Kerez zdążył już od miasta otrzymać.Jak ustalił portal tvnwarszawa.pl, dwa z tych postępowań sąd już zawiesił i to samo stanie się zapewne z trzecim. Wyszło bowiem na jaw, że firma została postawiona w stan upadłości, a następnie wykreślona ze szwajcarskich rejestrów.Miasto zastanawia się teraz, jak wybrnąć z sytuacji. Biuro prawne ratusza analizuje wszystkie możliwości - zarówno proces cywilny, jak i karny. - Nie wykluczamy złożenia pozwu przeciwko panu Kerezowi w Szwajcarii. Możliwe jest też odwołanie się do jakiejś europejskiej instytucji. Sprawdzamy wszystkie możliwości, bo sytuacja jest nietypowa - tłumaczy dyrektor SZRM Paweł Barański.I dodaje: - Fakt, że pan Kerez nie złożył zapowiadanych pozwów przeciwko miastu jest wymowny. Liczyliśmy na odzyskanie tych pieniędzy i jesteśmy zdeterminowani, by doprowadzić rzecz do końca.
"Dwa lata pracowałem za darmo"
W rozmowie z portalem tvnwarszawa.pl Kerez potwierdził: - Stroną umowy nie byłem ja, lecz powołana specjalnie w tym celu firma. Firma, która przez dwa lata pracowała tylko nad tym projektem, za co ostatecznie nie dostała wynagrodzenia. Skończyły się środki na działalność, więc została zlikwidowana - poinformował.I dodał: - Dla mnie sprawa jest już zamknięta. Nie pozwałem Warszawy, choć uważam, że to mi należały się pieniądze, bo wywiązałem się z umowy najlepiej, jak się dało. Ale nie chcę blokować budowy muzeum, ani tracić wielu lat na walkę w polskich sądach. Nie jestem prawnikiem, tylko architektem i skupiam się teraz na pracy nad nowymi projektami.
15 pracowni chce projektować budynek
Po zerwaniu umowy, miasto wraz z muzeum ogłosiło nowe postępowanie. Tym razem nie w drodze konkursu architektonicznego (byłby to już trzeci - pierwszy został anulowany w atmosferze skandalu, drugi zakończył się właśnie sporem z Kerezem), lecz tzw. negocjacji z ogłoszeniem. Jak poinformowano kilka dni temu, do kolejnego etapu przeszło 15 pracowni i konsorcjów. Werdykt i nową koncepcję budynku mamy mamy poznać w maju. Budowa ma się zacząć w 2016 roku.- Wierzę, że tym razem się uda. Warszawa potrzebuje tego muzeum i godnej siedziby dla niego. Trzymam za to kciuki - mówi Christian Kerez.
WŁADZE WARSZAWY O MUZEUM:
Mówi Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy
Piotr Bakalarski, Karol Kobos
Źródło zdjęcia głównego: MSN