Bez ostrzeżenia zamknięto jeden pas ruchu na Trasie Toruńskiej w kierunku Marek. Jak twierdzili jeszcze we wtorek rano urzędnicy, było to konieczne, bo zapadł się asfalt.
Reporter TVN Warszawa postanowił to sprawdzić: w jezdni nie było dziury ani uskoku.
Zapadnie się czy nie?
- Po prostu drogę robimy. Nic się nie zapadło – zapewniał robotnik pracujący na Trasie Toruńskiej. Od rana jednak teoria o zapadnięciu się jezdni z każdą minutą traciła na autentyczności. Jak się okazało, prace prowadzone obok zamkniętego pasa związane były z przygotowaniem do włączenia do ruchu nowego wiaduktu i było o nich wiadomo od dawna. Musiały być ujęte w harmonogramie, tymczasem feralny pas zamknięto we wtorek rano bez ostrzeżenia
Mimo wcześniejszych zapewnień w końcu prawda wyszła na jaw. Nie mówiło się już o zapadnięciu, a o nagłym ryzyku zapadnięcia, którego drogowcy chcieli podobno uniknąć.
Oby do środy
- Podmyta została podbudowa i istniało ryzyko zapadnięcia się jezdni. W związku z tym wykonawca podjął działania, żeby to zabezpieczyć – tłumaczyła Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka GDDKiA.
We wtorek w południe urzędnicy zapewniali, że prace skończą się o 16.00. Tak się jednak nie stało. Kierowcy musieli się zmagać z utrudnieniami do środowego poranka.
Filip Chajzer
ran/ec