Straty jakie poniosła w Warszawa w wyniku zamieszek i dewastacji podczas poniedziałkowego Marszu Niepodległości, wyniosły ok. 120 tys. złotych, poinformowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zapowiedziała, że miasto będzie się od organizatora domagało zwrotu kosztów.
- Straty i koszty doprowadzenia do porządku oceniamy dziś na ok 120 tys. złotych - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. - Będziemy dochodzić pokrycia kosztów i szkód od stowarzyszenia Marsz Niepodległości – dodała.
Poniesione szkody sprecyzowała Ewa Gawor z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. – Zarząd Dróg Miejskich oszacował straty na 6 tys. złotych. Są to uszkodzone znaki drogowe, łańcuchy i chodniki – wylicza. Zarząd Oczyszczania Miasta koszty spalonej tęczy ocenił na 70 tys. Sprzątanie pochłonęło kolejne 40 tys. - wylicza
Zniszczenia w centrum
Do największych zniszczeń doszło w rejonie ulicy Wilczej. Renowacji będzie wymagała nawierzchnia. Słupki i znaki będzie trzeba wyprostować i osadzić na nowo. Dewastacje dotknęły także właścicieli prywatnych aut zaparkowanych w okolicy. Wybito w nich co najmniej kilka szyb. Na placu Zbawiciela podpalono tęczę, którą w ostatnich dniach Zarząd Oczyszczania Miasta odtworzył kosztem 64 tysięcy złotych. Instalacja spłonęła w poniedziałek całkowicie. Podobny los spotkał budkę policyjną na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej przy Spacerowej.
Mówi Ewa Gawor z Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego
Nocą szacowali straty
- Przez całą noc nasze służby jeździły po mieście, inwentaryzowały zniszczenia i szacowały wysokość strat – informował tvnwarszawa.pl Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.Jak dodał, miasto będzie domagało się zwrotu kosztów od organizatora.
– To jest bardzo trudno wyegzekwować - nie pozostawia złudzeń. - Przepisy nie są doskonałe. Prawdopodobnie organizator będzie umywał ręce i tłumaczył, że zniszczeń nie dokonali uczestnicy marszu, tylko jacyś przypadkowi ludzie – zastrzega Milczarczyk. - Mimo to będziemy domagać się finansowej odpowiedzialności – zapewnia.
- Strat materialnych w obrębie marszu, poza budką wartownika, nie było – uciął w poniedziałek w rozmowie z reporterem TVN24 Krzysztof Bosak, współorganizator Marszu Niepodległości.
"Jesteśmy zdeterminowani"
W ubiegłych latach urzędnicy chcieli dochodzić zwrotu kosztów, ale uznali, że koszty są sądowe będą zbyt wysokie. Tym razem zapowiadają, że nie odpuszczą. - Do tej pory koszty nie były aż atak duże. Jesteśmy zdeterminowani, żeby doprowadzić sprawy do końca. Nawet jeżeli to będzie również kosztować miasto – zadeklarowała prezydent.
Miasto będzie dochodziło zwrotu kosztów
wp//ec
Tak niszczyli miasto