Oceniając objęcie stanowiska premiera Wielkiej Brytanii przez Theresę May i jej decyzje personalne, niemieccy komentatorzy zwracają uwagę na ogrom pracy stojący przed następczynią Davida Camerona, a "Der Spiegel" nazywa Borisa Johnsona "śmieciarzem" pani premier.

Nowy szef brytyjskiej dyplomacji to "kłamca stojący pod ścianą" - stwierdził jego francuski odpowiednik, Jean-Marc Ayrault. Z kolei tureckie media przypominają, że w kampanii dotyczącej Brexitu Johnson straszył przede wszystkim Turkami "najeżdżającymi" Wyspy. Dyplomaci w Ankarze zapowiadają jednak, że oddzielą te komentarze grubą kreską.

Pretendent do stanowiska przewodniczącego opozycyjnej brytyjskiej Partii Pracy Owen Smith opowiedział się za jeszcze jednym referendum, w którym Brytyjczycy wypowiedzieliby się na temat ewentualnej umowy zawartej między Londynem a UE w sprawie Brexitu.

Od przeszłości trudno jest uciec. Boris Johnson - od środy szef brytyjskiej dyplomacji w rządzie Theresy May - może mieć trudne pierwsze miesiące pracy w nowym urzędzie. Wszystko dlatego, że przez lata jako burmistrz Londynu miał w zwyczaju przede wszystkim obrażać najważniejszych zachodnich polityków.

Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk pogratulował Theresie May mianowania na szefową rządu Wielkiej Brytanii i wyraził nadzieję na owocną współpracę z nową brytyjską premier. Mniej ciepłe słowa May usłyszała od szefowej szkockiego rządu Nicoli Sturgeon i przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera.

Hiszpania zaproponowała Wielkiej Brytanii wspólną władzę nad Gibraltarem. Według szefa hiszpańskiego MSZ Jose Manuela Garcii Margallo dzięki temu mieszkańcy brytyjskiej enklawy uniknęliby skutków wyjścia Zjednoczonego Królestwa z UE - informuje we wtorek EFE.

W przeszłości popierała małżeństwa jednopłciowe i naloty na Syrię. Była jednak przeciwna przyjęciu przez Zjednoczone Królestwo uchodźców. Nie zgadzała się także na Brexit, ale chciała wypowiedzieć Europejską konwencję praw człowieka. Kim jest Theresa May, która będzie drugą po Margaret Thatcher kobietą na stanowisku premier Wielkiej Brytanii.

Brytyjski rząd odrzucił internetową petycję w sprawie powtórki czerwcowego referendum. Tymczasem na ulicach Londynu wciąż organizowane są demonstracje przeciwko Brexitowi. Teraz już tylko symboliczne. Materiał "Faktów TVN"

Brytyjski rząd formalnie odrzucił w sobotę internetową petycję podpisaną przez 4,1 mln osób domagających się ponownego referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

40 proc. Brytyjczyków popiera rozpisanie drugiego referendum w sprawie wyjścia ich kraju z Unii Europejskiej, ale aż 44 proc. jest temu pomysłowi przeciwne - wynika z opublikowanego w sobotę sondażu dla dziennika "The Independent".

Szefowa brytyjskiego MSW Theresa May oraz wiceminister energii Andrea Leadsom zostały jedynymi kandydatkami na stanowisko lidera Partii Konserwatywnej i przyszłego premiera Wielkiej Brytanii. Z wyścigu odpadł w czwartek minister sprawiedliwości Michael Gove.

Wiceprzewodniczący europarlamentu Alexander Graf Lambsdorff obarczył kanclerz Angelę Merkel współodpowiedzialnością za referendum przegrane przez zwolenników pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Jego zdaniem prowadzona przez nią polityka migracyjna dostarczyła argumentów za Brexitem.

- Farage'a już tutaj nie ma dzisiaj. Może sobie gdzieś na wyspach robi wakacje, korzysta z życia - takie określenia padały we wtorek pod adresem liderów kampanii na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE podczas debaty w Parlamencie Europejskim. Emocjonalna dyskusja była kolejnym starciem euroentuzjastów z eurosceptykami.

Wielka Brytania nie powinna gwarantować obywatelom Unii Europejskiej prawa do pozostania na Wyspach po wystąpieniu Zjednoczonego Królestwa z UE, jeśli nie otrzyma podobnych zapewnień z innych państw członkowskich - podkreślił w poniedziałek minister ds. imigracji James Brokenshire.

Sytuacja unijnych obywateli w Wielkiej Brytanii będzie jedną z kwestii, które "będą musiały zostać omówione", ale nie należy się spodziewać nagłych zmian - zapewniła w poniedziałek rzeczniczka premiera Davida Camerona.

Nigel Farage ogłosił, że rezygnuje z kierowania eurosceptyczną Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Jak wytłumaczył, opowiedzenie się Brytyjczyków za wystąpieniem ich państwa z Unii Europejskiej było spełnieniem jego ambicji.

Po tygodniu od Brexitu udało się uspokoić sytuację na rynkach finansowych - mówiła w piątek premier Beata Szydło. Szef MF Paweł Szałamacha dodawał, że sytuacja "w dużej mierze" wróciła do tej przed Brexitem. Jednak analitycy są zgodni, to dopiero początek gospodarczych pobrexitowych zawirowań.

- Główną zaletą Unii Europejskiej jest jej skala. UE liczy się na świecie, bo reprezentuje 500 mln obywateli. Jeżeli będziemy tę skalę tracili, to znaczy, że tracimy znaczenie - podkreślił w programie "Horyzont" w TVN24 wiceszef MSZ Konrad Szymański. Tematem rozmowy były konsekwencje referendum w Wielkiej Brytanii.

Dziesiątki tysięcy osób przeszły w sobotę ulicami Londynu, protestując przeciw wynikowi referendum ws. członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej.

Prawo i Sprawiedliwość wbrew zarzutom krytyków jest partią prounijną, ale chce Unii Europejskiej, która jest wspólnotą narodów - powiedział w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński na V Kongresie partii.