Jednoręcy bandyci, spore pieniądze, kontrowersyjny lobbing i nazwiska szefa klubu PO oraz kilku ministrów przewijają się w największej aferze od czasów objęcia rządów przez ekipę Donalda Tuska. Bomba wybuchła pod koniec września, a sprawa jest - używając policyjnego języka - rozwojowa.
30 września 2009, godzina 14. CBA – w odpowiedzi na pytania dziennikarzy – wysyła lakoniczny komunikat: „Centralne Biuro Antykorupcyjne potwierdza fakt wysłania przez Szefa CBA informacji do naczelnych organów państwa (…), dotyczących zagrożenia interesu ekonomicznego Państwa w związku z przygotowywaniem projektu ustawy o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Jednocześnie Szef CBA złożył do Prokuratora Generalnego zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa w tej sprawie”.
Lobbyści i politycy PO
Tak rozpoczęła się tzw. afera hazardowa, która już kosztowała stanowisko szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, ministra sportu Mirosława Drzewieckiego oraz ujawniła bardzo dyskusyjne powiązania kilku polityków PO z biznesmenami z branży hazardowej. Chodzi o lobbing w sprawie usunięcia z ustawy zapisu o dopłatach do różnych form hazardu (m.in. audiotele, gry w karty i na automatach), z których skarb państwa miałby czerpać zyski rzędu pół miliarda złotych rocznie. Tyle samo straciłaby branża hazardowa.
PRZECZYTAJ KALENDARIUM AFERY HAZARDOWEJ Następnego dnia, 1 października, sensacyjne szczegóły ujawniła „Rzeczpospolita”. Gazeta opublikowała stenogramy rozmów telefonicznych Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem, właścicielem sieci Casino Polonia Wrocław i firmy Golden Play, oraz rozmów tego ostatniego z Janem Koskiem, również działającym w branży hazardowej. Podsłuchane przez CBA w ramach operacji „Black Jack” telefony zaczęły się w lipcu 2008, skończyły – rok później.
"Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy"
Z podsłuchów wynika, że biznesmeni naciskali na polityków PO, by dopłaty wykreślono z nowelizacji ustawy. – Na 90 procent, Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo. Biegam z tym sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa – mówił Chlebowski Sobiesiakowi.
POSŁUCHAJ, JAK ROZMAWIA SZEF KLUBU PO Z LOBBYSTAMI W rozmowach padały imiona „Miro” i Grześ”. Na konferencji prasowej 1 października wyraźnie zdenerwowany Chlebowski zapewniał, że ma wielu kolegów o takich imionach. Jednak najpierw premier, a potem minister sportu potwierdzili: chodziło o Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetynę. prawa
Znikające dopłaty
Według „Rz” naciski biznesmenów na Mirosława Drzewieckiego odniosły skutek. Jeszcze w marcu w projekcie nowelizacji dopłaty były. 30 czerwca minister sportu wysłał pismo do ministra finansów, w którym poprosił o ich wykreślenie. Stwierdził, że wprowadzenie ich jest "niecelowe", bo zmieniły się plany inwestycji przed Euro 2012.
W sierpniu w sprawie ustawy szef CBA interweniuje u szefa rządu. 12. wysyła mu tzw. tajny materiał analityczny dotyczący prac nad ustawą, a dwa dni później Donald Tusk spotyka się z Mariuszem Kamińskim. Według kalendarium opublikowanego na stronach kancelarii premiera Tusk pytał szefa CBA, czy któraś z osób wymienionych w raporcie popełniła przestępstwo i otrzymał odpowiedź negatywną. Kamiński zlecił natomiast „podjęcie działań, które zabezpieczą prace legislacyjne nad zmianami ustawy”.
Osobisty nadzór premiera
Premier zatem, jak wynika z dokumentów, „niezwłocznie podjął osobisty nadzór” nad pracami – a w jego ramach spotkał się m.in. z Drzewickim, ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceministrem Jackiem Kapicą oraz z Chlebowskim i Schetyną. Wszystkich pytał o postępy prac nad nowelą i ich zaangażowanie w sprawę. Spotkania miały miejsce od 19 do 26 sierpnia.
2 września Drzewiecki wysłał drugie pismo do Ministerstwa Finansów, w którym prosił, aby dopłaty jednak zostawić i przeznaczyć je na Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej. Powód? "W świetle znaczących międzynarodowych sukcesów polskich lekkoatletów, kajakarzy oraz reprezentantów Polski w innych dyscyplinach oraz znacznym oczekiwaniu społecznym w kierunku stworzenia im odpowiednich warunków szkoleniowych" – uzasadniał. W tym samym czasie urywają się kontakty telefoniczne Koska i Sobiesiaka.
Przeciek?
Dziesięć dni później szef CBA donosi o domniemanym przecieku premierowi. Według Biura, ktoś musiał uprzedzić biznesmenów i polityków o tym, ze są na celowniku. Zarówno Drzewiecki, jak i Tusk - już gdy afera wyszła na jaw – wszystkiemu zaprzeczyli. Tusk przypomniał, ze podczas sierpniowej rozmowy z Kamińskim wyrażał wątpliwości, czy jego nagła zainteresowanie się ustawą hazardową nie wzbudzi podejrzeć, a szef CBA miał go w tej sprawie uspokajać mówiąc, że kwestia nadzoru nad projektem jest ważniejsza.
PiS nie jest przekonany. 2 października klub złożył w prokuraturze wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego ws. "uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa” przez wysokich urzędników kancelarii premiera i ministerstwa sportu, w tym Tuska i Drzewieckiego. Tego samego dnia na stronach KPRM zawisło cześć dokumentów ws. afery hazardowej, m.in. kalendarium i notatka z sierpniowej rozmowy z Kamińskim.
Dzień wcześniej premier odwołał ze stanowiska szefa klubu PO i komisji finansów Zbigniewa Chlebowskiego „do czasu wyjaśnienia sprawy”.
Przez przypadek
3 października do mediów dociera informacja, że na ślad powiązań biznesmenów branży hazardowej z politykami Platformy Obywatelskiej agenci CBA wpadli tropiąc samorządowców z Karpacza. Okazuje się więc, że afera hazardowa wybuchła zatem niejako przez przypadek.
Mimo to, jej konsekwencje wydawały się stawać coraz poważniejsze. Jeszcze tego samego dnia Mirosław Drzewiecki spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej ostatniej szansy. Od jej efektu bowiem premier Donald Tusk uzależniał swoją decyzję w sprawie stanowiska ministra. Ponad godzinna konferencja okazała się jednak porażką Drzewieckiego.
W odpowiedzi na wystąpienie ministra Tusk zapowiedział, że podejmie decyzję o jego stanowisku we wtorek. A opozycja nawoływała do komisji śledczej.
Dzień później Janusz Palikot wezwał do aresztowania szefa CBA Mariusza Kamińskiego a gość "Kawy na ławę" TVN24 Ryszard Kalisz z SLD stwierdził wręcz: - To była pułapka, bo Mariusz Kamiński przekazując materiały operacyjne premierowi, spowodował, że Donald Tusk stał się jego zakładnikiem.
Platforma traci punkty
5 października "Rzeczpospolita" publikuje nowe, znacznie "ostrzejsze" stenogramy rozmów "Mira", o którym już oficjalnie wiadomo, że jest Mirosławem Drzewieckim.
Nowy tydzień zaczął się od złej informacji dla Platformy - o 6 punktów procentowych spadło jej poparcie. Gdyby tego było mało, Mirosław Drzewiecki podał się do dymisji z funkcji ministra sportu. Została ona natychmiast przyjęta przez premiera.
Tego samego dnia minister sprawiedliwości i prokurator generalny Andrzej Czuma zapowiada, że jak tylko otrzyma materiały ze śledztwa CBA ws. afery hazardowej, to je ujawni. Prokuratura wyznaczyła CBA termin nadesłania tych dokumentów do 15 października.
CBA publikuje raport
6 października przynosi kolejne rewelacje w sprawie afery. Okazuje się, że kalendarium przedstawione przez CBA nie zgadza się z relacją polityków PO i kalendarium KPRM.
Na własnej konferencji prasowej wystąpił tymczasem Michał Kamiński, szef CBA, wskazując na kluczową rolę kancelarii premiera w sprawie przecieku do biznesmenów w aferze hazardowej i jednoczesną bezczynność premiera w sprawie ochrony interesów Skarbu Państwa. Stało się to po postawieniu mu zarzutów prokuratorskich w sprawie tzw. afery gruntowej. Zarzuty te Kamiński uznał za absurdalne i sugerował, że fakt ich postawienia jest ściśle powiązany z wybuchem afery hazardowej. Jednak za zarzuty grozi mu do 8 lat więzienia.
Wśród zarzutów dla Kamińskiego prokurator wymieniła nadużycie uprawnień oraz kierowanie niezgodnymi z prawem czynnościami operacyjnymi dotyczącymi wręczenia korzyści majątkowej osobom powołującym się na wpływy w Ministerstwie Rolnictwa. Inne zarzuty to: "kierowanie niedozwoloną prowokacją, która miała na celu wręczenie funkcjonariuszom publicznym korzyści majątkowej", kierowanie podrobieniem dokumentów oraz wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty. Nie wystąpiono jednak o zawieszenie szefa biura.
Pod koniec dnia w "Faktach" TVN pojawia się tymczasem informacja, że Grzegorz Schetyna zostanie odwołany ze swojego stanowiska. Janusz Palikot w "Kropce nad i" zapowiada z kolei, że premier będzie optował za powołaniem komisji śledczej.