Gdyby to, co cytuje "Wprost", było prawdą, byłoby to czymś niesłychanym. Ojciec dyrektor mówi jednak o prowokacji, o manipulacji jego słowami. I ja to przyjmuję jako dobrą monetę - mówi "Dziennikowi" europoseł PiS Mariusz Kamiński.
Michał Kamiński, stwierdza, że był wstrząśnięty publikacją "Wprost", ale "z dużą ulgą" przyjął zaprzeczenia ojca dyrektora, że to powiedział. - Ja rozumiem słowa ojca dyrektora jako dementi. Gdyby to, co cytuje "Wprost", było prawdą, byłoby to czymś niesłychanym. Tym bardziej że nigdy w życiu nie słyszałem, by pani prezydentowa opowiadała się za eutanazją. Ojciec dyrektor mówi jednak o prowokacji, a więc o manipulacji jego słowami. I ja to przyjmuję jako dobrą monetę - stwierdza kamiński.
Jak dodaje, od chwili, kiedy ojciec Rydzyk zaprzeczył, to już jest sprawa między nim a "Wprost" i w ten spór nie dotyczy osoby prezydenta.
Na uwagę, że to politycy opozycji stają jednoznacznie w obronie autorytetu prezydenta i jego żony, a politycy z jego zaplecza politycznego próbują udawać, że nie ma problemu - europoseł odpowiada: - Ja widzę problem. Jeżeli te słowa były prawdą, to wymagałyby co najmniej, podkreślam co najmniej, bardzo mocnych przeprosin przez osobę, która je wypowiedziała. Ale ojciec dyrektor tym słowom zaprzeczył. Nie mam podstaw, żeby nie wierzyć ojcu dyrektorowi. Jest tu spór. Jedna ze stron niewątpliwie mija się z prawdą. Ale nie sądzę, by trzeba było angażować autorytet pana prezydenta w jego rozstrzyganie - ucina.
Źródło: Dziennik