Do Polski przyjechał parę lat temu z Rumunii. Po kradzieży portfela trafił do aresztu. Tam rozpoczął protest - twierdził, że jest niewinny. Domagał się kontaktu z rumuńskim przedstawicielem dyplomatycznym. Jego pisma przekładano z półki na półkę, nigdy nie udzielono na nie odpowiedzi. W końcu mężczyzna trafił do szpitala. Tam umarł z wyczerpania.
Jego historię opisał "Tygodnik Powszechny". Claudiu Crulic przebywał w Polsce z żoną. 11 lipca ubiegłego roku małżeństwo miało - według ustaleń policji - dokonać kradzieży portfela jednego z klientów krakowskiego centrum handlowego. Okradzionym okazał się sędzia wysokiej instancji. Policja działała wyjątkowo szybko. Zatrzymała rumuńską parę, a sąd tymczasowo ich aresztował. Claudiu znalazł się w areszcie przy ul. Montelupich w Krakowie, a jego żona Lice w Nowej Hucie.
- Decyzja o pobycie w areszcie zapadła, bo Rumun nie miał stałego adresu zamieszkania w Polsce - tłumaczy Zbigniew Łatak, rzecznik prasowy aresztu śledczego przy ul. Montelupich.
"Jestem niewinny, rozpoczynam głodówkę"
Mężczyzna, uparcie twierdząc, że jest niewinny, domagał się spotkania z przedstawicielem dyplomatycznym swojego kraju. W pierwszym piśmie z 14 września (4 dni po aresztowaniu) do dyrektora aresztu śledczego przy Montelupich poinformował, że rozpoczyna głodówkę.
Osoby, które miały kontakt z Claudiu w czasie jego aresztowania, nie chcą wypowiadać się pod nazwiskami. – To straszna sprawa. Nie przejęto się nim. Nie zrobiono niczego, żeby mu pomóc – mówi "Tygodnikowi Powszechnemu" jedna z nich. Inna jednak ripostuje: – Ten człowiek nie chciał tak naprawdę pomocy. To, co wyprawiał, było jakimś dziwnym, uporczywym brnięciem w niewinność.
To "brnięcie" zakończyło się śmiercią. - Pomimo wdrożonego leczenia, nie udało nam się chorego uratować. Zmarł po 22 godzinach pobytu na oddziale - mówi Piotr Płaskociński, chirurg ze szpitala MSWiA w Krakowie.
Cztery miesiące czekania na odpowiedź
Crulic miał już wcześniej kontakt z polskim prawem - wtedy też chodziło o drobne kradzieże. Kolejne pisma Rumuna wysyłane do sądu nie spotkały się z żadnym odzewem, a sędziowie penitencjarni, w których gestii powinno być sprawowanie nadzoru nad przebiegiem aresztu, wyjątkowo ospale w przypadku Crulica wypełniali swoje obowiązki.
W końcu mężczyzna został przewieziony ze szpitala więziennego do szpitala MSWiA w Krakowie. Tam - po niecałej dobie - umarł.
Źródło: "Tygodnik Powszechny", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kpt. Zbigniew Łatak, rzecznik prasowy Aresztu śledczego w Krakowie (TVN24)