Były marszałek Senatu Tomasz Grodzki, zeznając przed sejmową komisją śledczą do spraw wyborów kopertowych, zaprzeczył, by Senat robił obstrukcję w sprawie ustawy o wyborach korespondencyjnych. Wskazał, że Senat musiał sprawdzić, czy ustawa wypełnia znamiona prawidłowej legislacji.
Zeznając w środę przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych, Tomasz Grodzki z Koalicji Obywatelskiej zaprzeczył, jakoby Senat, którego pracami kierował jako marszałek w zeszłej kadencji parlamentu, celowo opóźniał proces legislacyjny ustawy dotyczącej przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych.
Tłumaczył, że wydało się dziwne, iż ustawa odsuwająca PKW od wyborów była przeprowadzana w ekspresowym tempie, w początkowej fazie groźnej pandemii, gdy nie było jeszcze szczepionek. - Senat musiał sprawdzić, czy ta ustawa wypełnia znamiona prawidłowej legislacji i zapewnia prawidłową formę wyborów prezydenta - mówił.
Podkreślił, że Senat prowadził prace nad ustawą uchwaloną przez Sejm 6 kwietnia 2020 r. "całkowicie zgodnie z prawem, zgodnie z regulaminem Senatu i zgodnie z dobrą praktyką legislacyjną". - Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest to niezwykle ważna ustawa. Dlatego została natychmiast skierowana nie do jednej, tylko do trzech komisji senackich. I natychmiast zostały zamówione liczne opinie i ekspertyzy, które spływały do nas w warunkach pandemii, co utrudniało komunikację - powiedział były marszałek Senatu.
Grodzki: decydenci w PiS chcieli przyspieszyć te wybory
Na pytanie, dlaczego Senat odrzucił w całości tę ustawę, Grodzki odparł, że z dwóch podstawowych powodów. Jednym z nich - jak mówił - było uniknięcie narażenia zdrowia i życia obywateli, "tylko dlatego, by na siłę przeprowadzić 10 maja 2020 r. wybory prezydenckie".
Drugim powodem - jak dodał - była obawa, że ponieważ "naruszono tyle artykułów konstytucji, uznaliśmy, że organizowanie wyborów w ten sposób byłoby kompromitacją i podważeniem fundamentów demokratycznego państwa prawa, w którym chcemy żyć".
Pytany, dlaczego według niego PiS tak nalegał na przeprowadzenie wyborów 10 maja, Grodzki zwrócił uwagę, że przy obowiązujących w tamtym czasie obostrzeniach tylko prezydent Andrzej Duda mógł prowadzić kampanię wyborczą, a "inni kandydaci byli w niezwykle mocny sposób ograniczeni".
Powiedział też, że notowania prezydenta Andrzeja Dudy w sondażach zaczynały spadać, więc "sądzę, że decydenci w PiS chcieli przyspieszyć te wybory, aby zwiększyć jego szanse na zwycięstwo".
Nie było polecenia partyjnego
Grodzki został zapytany przez posła PiS Mariusza Krystiana, czy spotykał się z politykami ówczesnej opozycji, aby rozmawiać o procesie legislacyjnym ustawy o wyborach korespondencyjnych w 2020 r. Odpowiedział, że z nikim się nie spotykał. - Natomiast to oczywiste, że w gronie polityków Koalicji Obywatelskiej oraz PSL, Lewicy i senatorów niezrzeszonych rozmawialiśmy na temat niuansów tej ustawy i wykuwaliśmy stopniowo stanowisko w tej materii - mówił.
Podkreślił, że nie było żadnego polecenia partyjnego ani rozkazu dotyczącego ustawy o wyborach korespondencyjnych, a cała procedura odbywała się i decyzje zapadały w Senacie. Zaprzeczył też, jakoby rozmawiał na temat wyborów prezydenckich 2020 r. z politykami PO Małgorzatą Kidawą-Błońską, Donaldem Tuskiem, Rafałem Trzaskowskim lub Borysem Budką.
Grodzki podkreślił, że rozmawiał natomiast z epidemiologiem prof. Robertem Flisiakiem, z zespołem prawnym ds. monitorowania konstytucyjności ustaw oraz z samorządowcami, "którzy martwili się", że są zmuszani do przekazywania spisów wyborców.
Grodzki o rozmowach z Gowinem
Zapytany przez Magdalenę Filiks z Koalicji Obywatelskiej, czy rozmawiał z ówczesnym szefem Porozumienia Jarosławem Gowinem o wyborach prezydenckich 2020 r., Grodzki przyznał, że taka rozmowa miała miejsce. - Gowin był zwolennikiem przedłużenia kadencji prezydenta o dwa lata i próbował zbudować większość sejmową, która poparłaby to rozwiązanie, co wymagałoby zmiany konstytucji - wskazał Grodzki. Przypomniał jednak, że wobec rozbicia w Porozumieniu ten zamysł się nie udał.
Według Grodzkiego, Jarosław Gowin i prezes PiS Jarosław Kaczyński natychmiast przygotowali nowy projekt, który przeforsowano w Sejmie i który "zaowocował wyborami 20 czerwca 2022 roku".
Grodzki powiedział, że Senat nie był za przedłużeniem kadencji prezydenta. Wskazał, że lepszym rozwiązaniem było ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. - Senat wystosował taki apel do rządzących - powiedział. Zaznaczył też, że wprowadzenie stanu klęski żywiołowej miało głównie na celu ochronę zdrowia i życia Polaków, a nie względy polityczne.
Dopytywany przez posła Michała Wójcika (PiS), dlaczego zablokował wybory, narażając Pocztę Polską na wielomilionowe straty, Grodzki powiedział, że "nie powinno się wydawać wielkich pieniędzy na podstawie decyzji premiera". Podkreślił też, że nie miał pojęcia, że Koalicja Obywatelska zmieni swojego kandydata na prezydenta.
Morawiecki i Kaczyński odpowiedzą przed komisją śledczą
Przesłuchiwanie świadków komisja zakończy 24 maja. W czwartek przesłuchany ma być były premier Mateusz Morawiecki, a 24 maja - jako ostatni - prezes PiS Jarosław Kaczyński. Szef komisji Dariusz Joński powiedział, że raport końcowy komisja przedstawi do końca maja.
Wybory prezydenckie, zgodnie z zarządzeniem marszałek Sejmu z lutego 2020 r., miały się odbyć 10 maja 2020 r. w formule głosowania korespondencyjnego z powodu epidemii COVID-19.
Jednak 7 maja Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że ponieważ obowiązująca regulacja prawna pozbawiła PKW instrumentów koniecznych do wykonywania jej obowiązków, głosowanie 10 maja 2020 r. nie może się odbyć. Ostatecznie wybory odbyły się 28 czerwca (I tura) i głosowano w lokalach wyborczych.
Źródło: PAP