Premium

Absolwent medycyny powinien umieć zbadać piersi, ale czy potrafi?

Zdjęcie: tvn24

Obowiązkowe są zajęcia z Biblii, duchowości w medycynie czy socjologii. Senologii nie ma co szukać w planach zajęć studentów medycyny, nie tylko na KUL. Wiedza o chorobach piersi przekazywana jest na różnych przedmiotach, a czy przyszły lekarz nauczy się ich badania nie tylko teoretycznie albo tylko na fantomie zależy od – jak mówią nam studenci – zaangażowania wykładowcy. 

Specjalistów z misją nie brakuje. Szkolą się za granicą. Zarówno lekarze, jak i pielęgniarki. Dla pacjentów. Bo oficjalnie senologii w Polsce nie ma. Nie funkcjonuje ani jako specjalizacja (tak jak np. chirurgia ogólna), ani jako podspecjalizacja narządowa (np. chirurgia ręki), ani jako tzw. umiejętność zawodowa lekarza, z której można uzyskać certyfikat (np. chirurgia głowy i szyi).

Ministerstwo zdrowia nie planuje tu żadnych zmian, chociaż zachorowań na raka piersi jest coraz więcej, także wśród młodych kobiet, a dane dotyczące badań profilaktycznych i przesiewowych wołają o pomstę do nieba.

- Program studiów ogólnych, a potem specjalizacji jest zdecydowanie nieprzystosowany do pracy lekarza z piersiami, a ginekologa w szczególności. Ledwie prześlizguje się po tej rozległej tematyce – ocenia doktor n. med. Marcin Śniadecki z Kliniki Ginekologii i Położnictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, członek zarządu Sekcji Senologicznej Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników.

Wspomina: Pamiętam, jak przez dwa tygodnie na kursie w Poznaniu uczyłem się prawa medycznego, orzecznictwa i etyki. Nie mówię, że to nie są ważne rzeczy, ale dlaczego obok nich nie ma miejsca na senologię? Ale w takim przemyślanym, konkretnym wydaniu.

Studenci rezydenci mówią: już i tak jesteśmy przeciążeni programem studiów.

A profesor Mariusz Bidziński, kierownik Kliniki Ginekologii Onkologicznej w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie, konsultant krajowy w tej dziedzinie przyznaje: Nasz system nie zawsze jest kompetentny, żeby człowieka wszechstronnie przygotować i dać mu certyfikat dopiero wtedy, gdy jest w pełni wykształconym lekarzem. I tak zdarzyć się może i leniwy mistrz, i leniwy uczeń.

Kobietę 45-letnią państwo zaprasza na mammografię. Młodsza musi zadbać o siebie sama, bo na razie od systemu nie dostanie nic. Za to problemów ma kilka: braki w edukacji, lekarzy niegarnących się do badań i wciąż za mało specjalistycznych ośrodków leczenia piersi.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam