Nie milkną pytania o losy migrantów, w tym dzieci, którzy przebywali w Michałowie. Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz uważa, że "to jest pytanie, które powinno się skierować do rodziców tych dzieci, o których tak dużo się mówi". Z kolei wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik stwierdził, że rodzice dzieci migrantów nie zwrócili się o pomoc międzynarodową w Polsce.
Ponad dwadzieścioro migrantów - w tym kobiety oraz ośmioro dzieci - przebywało w ubiegłym tygodniu przed placówką Straży Granicznej w Michałowie na Podlasiu. Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału SG Katarzyna Zdanowicz przekazała, że migranci "zostali doprowadzeni do linii granicy i teraz znajdują się na Białorusi". Straż Graniczna nie podaje jednak precyzyjnych informacji, gdzie są migranci.
Politycy PiS pytani o dzieci z Michałowa
O sprawę dzieci z Michałowa pytany był między innymi wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Odpowiedział, że "to jest pytanie, które powinno się skierować do rodziców tych dzieci, o których tak dużo się mówi".
ZOBACZ RÓWNIEŻ: JAK ZMIENIAŁA SIĘ NARRACJA WŁADZ W SPRAWIE DZIECI Z MICHAŁOWA
Dziennikarze TVN24 próbowali uzyskać informację na temat dzieci migrantów z Michałowa wiceszefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Macieja Wąsika. – Rodzice dzieci z Michałowa nie złożyli wniosku o udzielenie im pomocy międzynarodowej w Polsce. Życzyli sobie być zawiezieni do Niemiec. Nie mogliśmy tego zrobić. Wrócili tam, gdzie ich pobyt jest legalny – powiedział.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24