Przez dwa tygodnie szary hyundai stał na pasie awaryjnym trasy ekspresowej S8 biegnącej przez Warszawę. Był nieoznakowany i nieoświetlony ale ani według policji, ani straży miejskiej samochód nie stanowił zagrożenia dla ruchu. Niedawno auto zniknęło. Jednak jak dowiedział się reporter TVN24, to nie żadna z wymienionych służb go odholowała. Według operatora drogi auto nigdy nie powinno się tam znaleźć.
Szary hyundai wprawdzie już nie tkwi na pasie awaryjnym na wysokości ulicy Księcia Janusza w stronę Powązek, ale gdyby w tajemniczy sposób samochód nie zniknął z tego miejsca, to próżno byłoby czekać na to, by o bezpieczeństwo przejeżdżających tamtędy kierowców zadbała policja czy straż miejska.
Gdy tylko auto pojawiło się na pasie, o usunięcie go apelowała do wymienionych służb Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. - Żaden samochód nie może stanąć, zatrzymać się na autostradzie, czy trasie ekspresowej - mówiła Małgorzata Tarnowska, rzeczniczka GDDKiA. Argumentowała, że auto stwarza zagrożenie, bo jest nieoznakowany i nieoświetlony.
Podstaw brak?
Policja jednak informowała, że w sprawie odholowania samochodu należy zwrócić się do straży miejskiej, a ta, gdy już pojawiła się na miejscu stwierdzała, że "musi sprawdzić" sprawę, bo prawdopodobnie nie ma dla niej podstaw do usunięcia pojazdu.
Artykuł 50 daje prawo do usunięcia na koszt właściciela pojazdu pozostawionego w okolicznościach, które wskazują, że jest on nieużywany Rafał Dębowski
Tezę o braku zagrożenia powtarzała też straż miejska. Gdy reporter chciał porozmawiać z rzecznik strażników - Moniką Niżniak usłyszał, że jej nie ma i żadne wypowiedzi w tej sprawie nie będą nagrywane. - Nie ma w tym przypadku podstaw do podjęcia interwencji - oświadczyła inna kobieta, która w siedzibie straży odebrała telefon. Dodatkowo poinstruowała recepcjonistę, by nie zwracała uwagi na ekipę telewizyjną, bo "tak jest uzgodnione z górą".
W wyjaśnieniu sprawy porzuconego auta nie pomogła też rozmowa z komendantem straży - Zbigniewem Leszczyńskim, bo ten odesłał reportera do biura prasowego. Po raz kolejny jednak zapewnił, że nie ma podstaw do odholowania pojazdu, a ten, kto by to zrobił przekroczyłby swoje uprawnienia.
Jednak mogą?
Adwokat Rafał Dębowski zapewniał jednak, że podstawa do zajęcia się samochodem była. - Przepisy wprost zabraniają parkowania poza miejscami wyznaczonymi – zapewniał mecenas którego zdaniem auto w oczywisty sposób stwarzało zagrożenie dla ruchu. – Wydaje mi się, że odmowa zajęcia się ewidentnym naruszeniem przepisów prawa ruchu drogowego jest po prostu niedopełnieniem obowiązku ciążącego na policji i straży miejskiej - dodał Dębowski i wymienił przepi, na podstawie którego można było auto odholować.
- Artykuł 50 daje prawo do usunięcia na koszt właściciela pojazdu pozostawionego w okolicznościach, które wskazują, że jest on nieużywany – wskazał adwokat.
Wygląda jednak na to, że służby nie skorzystały z takiej możliwości, bo z informacji reportera wynika, że ani policja, ani straż miejska nie odholowały pojazdu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24