- Będziemy szli razem, ale osobno (...) aż do 2015 roku przeciwko polityce hodowania neofaszyzmu i płodzenia bękartów neofaszyzmu przez Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego - mówił na wspólnym z SLD spotkaniu w Sejmie Janusz Palikot. Z kolei Leszek Miller podkreślił, że 11 listopada na "nasze ulice powróciła najgorsza polska tradycja (...) która zamordowała Gabriela Narutowicza".
Wspólne spotkanie - po raz pierwszy w historii obu ugrupowań - było m.in. odpowiedzią na zajścia z ubiegłej niedzieli podczas organizowanego przez Młodzież Wszechpolską i ONR Marszu Niepodległości. Janusz Palikot i szef SLD Leszek Miller podpisali wspólną deklarację "Razem dla Europy, przeciwko faszyzmowi". Jak mówił Palikot, inicjatywa spotkania wyszła od Leszka Millera. Zapowiedział jednocześnie, że takich spotkań będzie więcej. - Zwracam się do koleżanek i kolegów z Sojuszu: nie damy się zagłuszyć, nie damy się przykryć, będziemy organizowali różnego rodzaju przedsięwzięcia o tym charakterze, które wcale nie oznaczają, że tracimy swoją różnorodność, że powstanie jakaś jedna partia z tego, czy jedne listy wyborcze. Nie! Będziemy szli razem, ale osobno, obok siebie - mówił Palikot.
- Będziemy szli tak długo, aż do 2015 roku, przeciwko tej polityce hodowania neofaszyzmu, przeciwko tej polityce płodzenia bękartów neofaszyzmu przez Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego" - dodał lider Ruchu Palikota.
Palikot: Gowin zamiast reagować, straszy Leninem
Palikot krytykował też ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina. - To jest takie niezrozumiałe, niepojęte, że w Polsce znów odradza się faszyzm, ale czy bardziej jeszcze niepojęte nie jest, że minister sprawiedliwości w naszym kraju, z rekomendacji PO, tyle lat po wojnie, po jej wszystkich tragicznych doświadczeniach, ma odwagę powiedzieć, że Młodzież Wszechpolska, ONR - formacje neofaszystowskie, mają prawo funkcjonowania i że nie dopatruje się niczego złego w tych skandalicznych, antysemickich, rasistowskich i faszystowskich wypowiedziach? - pytał Palikot. Jak ocenił, Gowin zamiast reagować na wypowiedzi niezgodne z konstytucją, "straszy Leninem". "To zdaniem ministra Gowina, Lenin jest zagrożeniem dla Polski, to Lenin chodzi po polskich ulicach, to Lenin 11 listopada rzucał kamieniami. To jest odpowiedź ministra sprawiedliwości na wybryki ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. To jest skandaliczna manipulacja - podkreślił szef Ruchu.
"Tusk całymi latami hodował Kaczyńskiego"
Szef RP nawiązał też do słów premiera Donalda Tuska z sobotniej Rady Krajowej PO o tym, że Platforma jest "po to w życiu publicznym, aby nikt naszej Rzeczypospolitej nie zagroził". - Gdzie byłeś Donaldzie Tusku w dniu, kiedy "Rzeczpospolita" opublikowała materiał o trotylu w samolocie Tu-154? - pytał Palikot. Jego zdaniem, powrót neofaszyzmu w Polsce zaczął się właśnie od tej publikacji i reakcji na nią. - To Donald Tusk całymi latami hodował Jarosława Kaczyńskiego, aby właśnie z tej hodowli, tego nieślubnego związku Tuska i Kaczyńskiego urodziły się takie bękarty jak Artur Zawisza - ocenił. Palikot wyraził też opinię, że faszyzm tak teraz, jak i sto lat temu, zaczął się nie od ideologii, a od ogromnych nierówności ekonomicznych i społecznych. - To, że 65 proc. Polaków dostaje wynagrodzenie poniżej średniej krajowej, że najczęściej wypłacana pensja to 1500 zł, że 2/3 Polaków nie ma oszczędności, że 1/3 dzieci nie dojada. To jest baza, fundament na gruncie którego wyrasta właśnie ta straszna emocja, którą później próbują zideologizować faszyści i nacjonaliści - uważa lider RP. Wezwał do stworzenia w Polsce "nowej polityki gospodarczej", która zmniejszy nierówności społeczne.
"Powróciła najgorsza polska tradycja"
Szef SLD Leszek Miller ocenił z kolei, że 11 listopada na "nasze ulice powróciła najgorsza polska tradycja: getta ławkowego, pogromu Żydów, eliminacji narodowych mniejszości, tradycja, która zamordowała Gabriela Narutowicza - pierwszego prezydenta odrodzonej Rzeczpospolitej".
- Spotykamy się, bo nie jesteśmy obojętni, wiedząc że obojętność staje się zawsze pierwszą ofiarą. Wiemy i widzimy, że skoro dziarscy chłopcy chcą obalić republikę, to republika musi się bronić. Kiedy ład konstytucyjny jest zagrożony, to trzeba przeciwdziałać, a pałka i kastet nie mogą zastąpić karty wyborczej - przekonywał. Dodał, że działacze SLD i RP spotkali się, ponieważ faszyzm ich nie śmieszy. - Bo nie chcemy nowej Berezy Kartuskiej, bo widzimy tchórzliwych polityków, którzy nie chcą widzieć tego, co wszyscy widzą. Mówią, że to margines i że on nie ma znaczenia. Legitymizują, lekceważą, usprawiedliwiają - wyliczał Miller. Jego zdaniem, Anders Breivik, który w ubiegłym roku w Norwegii zamordował 77 osób, "też był marginesem i pokazał jak jeden człowiek może wyrządzić ocean zła". - Nie ma faszystowskiego marginesu - jest siła, z która trzeba się zmierzyć - wzywał.
PO i PSL "jak panna, która niby przed zbirem ucieka"
Szef SLD ocenił też, że odpowiedzią na kryzys i rodzący się faszyzm jest zjednoczona Europa - solidarna, demokratyczna i socjalna, gdzie rynek jest zgodny z demokracją, a nie gdzie demokracja jest zgodna z rynkiem". - Więcej Europy to odpowiedź na kryzys, więcej integracji to odpowiedź na kryzys, więcej Polski w Europie i Europy w Polsce to odpowiedź na kryzys" - przekonywał. Apelował, by nie pozwolić sobie zabrać "Polski demokratycznej, przyjaznej i kolorowej". - Nie dajcie się nabrać kominiarkom w patriotycznych barwach. Nie pozwólcie sobie zabrać wspólnej Europy. Tylko w Europie z jej gwiaździstym znakiem, Polska będzie Polską, a Polak Polakiem - mówił Miller. Zwrócił się też do wszystkich sił społecznych politycznych o "solidarne działanie w celu powstrzymania skrajnej prawicy". Jak ocenił, rządzące PO i PSL nie są zdolne do zatrzymania tej ofensywy. - Są jak panna, która niby przed zbirem ucieka, ale ciągle się zastanawia, czy aby nie za szybko - ironizował. Miller zapowiedział, że 16 grudnia w 90. rocznicę zamordowania prezydenta Narutowicza przed warszawską Zachętą odbędzie się spotkanie "w obronie demokracji i republiki".
Race, kamienie i butelki
Środowiska Młodzieży Wszechpolskiej i ONR były wśród organizatorów Marszu Niepodległości, który w niedzielę po południu przeszedł ulicami Warszawy. Na początku marszu doszło do burd - na ul. Marszałkowskiej w stronę policji poleciały race, petardy, kamienie, kostki brukowe, kosze na śmieci i butelki. Policja była zmuszona do użycia broni gładkolufowej i miotaczy gazu pieprzowego. Szef MW Robert Winnicki zapowiedział podczas niedzielnego marszu tworzenie "Ruchu Narodowego", którego celem byłoby "zorganizowanie narodu i obalenie republiki Okrągłego Stołu".
Autor: MON//bgr / Źródło: PAP