Premier Donald Tusk powiedział w sobotę, że sprawa wartego 600 mln złotych przetargu na system informatyczny ZUS jest monitorowana od dłuższego czasu. Miał na ten temat otrzymywać informacje od CBA. Tusk zapewnił, że nie ma powodów do niepokoju.
Tusk poinformował, że materiał informacyjny dotyczący tej sprawy – ale jak zaznaczył, "niealarmujący" – otrzymał jakiś czas temu od Centralnego Biura Antykorupcyjnego. - Efektem tego będzie kontrola. Na razie nie było sygnałów, które świadczyłyby o tym, że doszło do złamania prawa – zaznaczył szef rządu. Podkreślił jednak, że gdyby w wyniku kontroli oraz działań innych instytucji okazało się, że doszło do złamania prawa, to – jak mówił – będzie działać bezwzględnie, tak jak w każdym takim przypadku. - Na razie sprawdzamy dokładnie, także te kwestie powiązań, o których donosiły media. Jeśli dojdziemy do wniosku, że zostało to przeprowadzone ze szkodą dla ZUS-u albo z naruszeniem prawa, to reakcja będzie bardzo twarda - powiedział premier.
Niejasne powiązania
Jak ustaliły "Fakty" TVN, przy przetargu w ZUS mogło dojść do złamania prawa. Dziennikarze ustalili, że dwie osoby z Asseco, dwie z ZUS oraz osoba pracująca w Urzędzie Zamówień Publicznych, która nadzoruje takie przetargi, zasiadały w radzie nadzorczej jednej fundacji.
"Fakty" TVN podały także, że wymagania przetargowe ZUS były tak precyzyjne, że dotyczyły nawet doświadczenia i wykształcenia 87 specjalistów. W rezultacie do przetargu przystąpiła tylko jedna firma - Asseco Poland - i wygrała. Zeszłoroczny kontrakt ZUS dotyczył utrzymania i konserwacji informatycznej sieci KSI. Szef rady nadzorczej ZUS Marek Bucior zażądał w piątek wyjaśnień dotyczących wątpliwości wokół przetargu. Rzecznik ZUS Jacek Dziekan w czwartkowym oświadczeniu zapewnił, że przetarg był jawny, a materiały przekazywano organom kontrolującym.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP